W Kinie Studyjnym „Sfinks” na os. Górali Nocny happening filmowy
Dodane przez Administrator dnia 23/02/2006 18:02:00
„Bogowie muszą być szaleni” chciałoby się powtórzyć za twórcami filmu pod takim właśnie tytułem, po spędzeniu nocy z soboty na niedzielę, w nowohuckim kinie „Sfinks”. Odbył się tam pierwszy (i jak zapowiadają organizatorzy na pewno nie ostatni) nocny happening filmowy pod hasłem „Na wariackich papierach”. Pokazano trzy filmy: „Rodzinny dom wariatów” Thomasa Bezucha, „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” Petra Zelenki i doskonale już znany widzom „Dzień świra” Marka Koterskiego. Trzy historie opisujące szalonych bohaterów i ich niecodzienne pomysły, prezentujące naszą rzeczywistość, dziwną, często zupełnie dla nas niezrozumiałą, czasem przerażającą.
Nie tylko filmy były jednak podczas imprezy ważne. Równie istotna była atmosfera. Organizatorzy podjęli zwycięską próbę stworzenia filmowej nocy nie będącej jedynie prostą projekcją kilku dzieł. Całość była zabawą, spotkaniem ludzi lubiących kino. W przerwach między filmami można było napić się kawy, czy obejrzeć prezentowane w kawiarence „szalone” filmy animowane. Wszyscy widzowie mieli możliwość wygrania koszulek, czapek i zaproszeń do kina. I znów przy okazji tej imprezy nasuwa się na myśl modna w ostatnim czasie dyskusja nad rolą małych kin studyjnych w czasach wielkich multipleksów. „Sfinks” nie może oczywiście konkurować z nowoczesnymi wielosalowymi kinami ani bogactwem repertuaru, ani wygodą i jakością odbioru. Ma jednak nad nimi inną zdecydowaną przewagę. Widz w takim kinie traci poczucie anonimowości, bycia jedynie konsumentem lub, co gorsza, towarem kupowanym przez reklamodawców lub dystrybutorów superprodukcji. Tu staje się widzem oczekiwanym, witanym w progu przez panią rozdającą cukierki („lekarstwa na szaleństwo”). I tej atmosfery, która towarzyszyła pokazom, należy pogratulować organizatorom.
Jedynym mankamentem happeningu była spora liczba pustych foteli na kinowej sali. Miejmy nadzieję, że kolejne imprezy tego cyklu przyciągną więcej widzów. To przecież dopiero początek. Następny nocny happening w „Sfinksie” 18 marca.
Monika Dziewit