[2018.08.10] Nad Wisłą w Łęgu (2)
Dodane przez Administrator dnia 12/08/2018 09:33:22
Od chwili, gdy zarzuciliśmy zestawy minęło pól godziny. Jako pierwszy branie na swoim kiju miał Leszek. Jego sygnalizacyjna bombka drgnęła, a po chwili zaczęła powoli piąć się w górę. – Nie nerwowo, popuść żyłki, zaczekaj jeszcze chwilę – ekscytował się Andrzej. Leszek wyłączył na chwilę hamulec kołowrotka i wszyscy patrzyliśmy, jak ryba odjeżdża z przynętą. – Tnę – nie wytrzymał Leszek i faktycznie zaciął. Niestety, skończyło się zaczepem. Minęło może ze dwadzieścia minut i branie na swoim kiju miał Andrzej. Sytuacja powtórzyła się. Sygnalizacyjna bomba drgnęła i zaczęła piąć się pod kij. Andrzej również zwolnił hamulec kołowrotka i znów wszyscy patrzyliśmy jak żyłka zaczyna odjeżdżać. – Andrzej, zacinaj – rzuciłem w jego stronę. Prawdopodobnie pod wodą są resztki faszyny i ryba tam zmierza z przynętą. A jak wejdzie pomiędzy patyki, to już jej nie wyciągniesz – dodałem. O dziwo, Andrzej posłuchał i zaciął. Tym razem szczytówka sygnalizowała, że ryba się zaczepiła. – Coś mam – rzucił w naszą stronę Andrzej i po chwili wyciągnął trzydziestopięciocentymetrowego sumika. – Wziąłbym go, gdyby był dwa razy większy – powiedział Andrzej i małoletni sum powędrował z powrotem do Wisły. Niech rośnie.
Jakub Kleń