[2017.01.13] Czy Tusk uratuje Kijowskiego
Dodane przez Administrator dnia 13/01/2017 12:42:56
Opozycja przeżywa trudne chwile. W czasie, gdy Nowoczesna deklarowała okupację sali sejmowej, przewodniczący Petru pojechał na Sylwestra do Portugalii z posłanką swojego klubu. Podobno Schetyna w tym czasie też pojechał na wakacje. Posłanka Mucha występowała w kabarecie, który urządzono na sejmowej sali, a poseł Nitras grzebał w prywatnych rzeczach pozostawionych w sali posiedzeń przez posłankę z PiS. Wreszcie na jaw wyszło, że Kijowski, przewodniczący KOD-u, zarabiał w swoim stowarzyszeniu niemałe pieniądze, które podobno pochodziły ze społecznej zbiórki do puszek. W KOD wybuchła afera, w której padają też oskarżenia o rozmaite inne przekręty. Opozycję popiera jeszcze niezawodny Wałęsa, a Kijowskiego broni były senator Pinior, któremu prokuratura od dłuższego czasu stawia poważne zarzuty.
Było oczywiste, że walka o możliwość bezkarnego rozkradania państwa, będzie prowadzona wszelkimi metodami. Było też jasne, że ci, którzy stają na czele tej walki, będą chcieli przy tej okazji zarobić. Nikt, kto pamięta afery, trapiące władzę Platformy i PSL, nie powinien być zaskoczony. Schetyna, Kosiniak-Kamysz i Petru, którzy na wyścigi przymilali się do Kijowskiego i pokazywali z nim na wspólnych fotografiach, teraz jeden po drugim udają, że nie mają z nim nic wspólnego. Kłócą się także między sobą dobrze wiedząc, że w przyszłych wyborach będą musieli stoczyć walkę na śmierć i życie, już nie o zwycięstwo, ale wręcz o polityczne przetrwanie.
W tej sytuacji coraz częściej przez lamenty skompromitowanej opozycji przebija się wołanie o powrót Tuska, który dla ośmieszonych liderów wydaje się być ostatnią deską ratunku. Tusk wróci z Brukseli, odkurzy Kopaczową, Grasia i Sikorskiego, a potem poprowadzi zjednoczoną opozycję do twardej walki o poparcie wyborców. Ponieważ rządzi Prawo i Sprawiedliwość, wyborcze „cuda nad urną” nie będą łatwe do przeprowadzenia, a medialny walec, którym Platforma dysponowała jeszcze rok temu, nieco się wykruszył. Zadanie będzie więc trudne, ale z poparciem europejskich komisarzy, może uda się durnym Polakom jeszcze raz wcisnąć, że o ich interesy najlepiej zatroszczą się sprawdzeni bohaterowie afer. Chlebowski I Bury wrócą do Sejmu, Mucha zostanie ministrem kultury, Budka obsadzi Trybunał Konstytucyjny, a Szczerba zatroszczy się o nasze psychiczne zdrowie. Oczywiście Kijowski zostanie kandydatem zjednoczonej opozycji na prezydenta Europy.
Żarty żartami, ale Tusk wykaże się skrajną naiwnością, jeżeli zgodzi się opuścić wygodne posady w Unii Europejskiej. Wprawdzie tam się nie sprawdził, ale tu jeszcze bardziej pogrąży się w opozycyjnym grzęzawisku, a przy okazji narazi na rozmaite przykrości, choćby w związku z pracami komisji badającej Amber Gold. Opozycyjni nieudacznicy mogą sobie marzyć o jego powrocie, ale ich nadzieje oparte są na wątłych podstawach. Choćby dlatego, że wynagrodzenie europejskich dygnitarzy wielokrotnie przewyższa pensje najważniejszych osobistości w polskim państwie. A co jak co, ale pieniądze w tym towarzystwie liczą się najbardziej.
Tak więc Schetyna, Petru i zaradni przyboczni z PSL muszą sobie poradzić sami. Dziś Kijowski jest dla nich ciężarem, ale jutro przyda się w ramach hasła „wszystkie ręce na pokład”. Cóż z tego, że ręce trochę brudne, a pokład się chwieje?
Ryszard Terlecki