[2009.04.10] Wałęsa zakazany
Dodane przez Administrator dnia 10/04/2009 12:23:37
Trzeba przyznać, że Platforma Obywatelska ma w ostatnich dniach wiele kłopotów. Brak pomysłu na walkę z kryzysem sprawia, że politycy partii Tuska zajmują się rozmaitymi problemami zastępczymi i popełniają gafę za gafą.
Okazji do odwrócenia uwagi od problemów ekonomicznych dostarczyła książka Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, zawierająca zarówno wiele niekorzystnych dla niego opinii, dotyczących lat młodości, jak i omówienie materiałów odnoszących się do współpracy z bezpieką na początku lat 70-tych. Charakterystyczne, ze krytycy książki tym razem dyskretnie milczą o wątkach agenturalnych, skupiając się na rzekomo niewiarygodnych relacjach, pochodzących z rodzinnych stron Wałęsy. Usiłowano zarzucić książce, że w tym fragmencie opiera się na relacjach anonimowych. Nie pomogło tłumaczenie autora, że jego rozmówcy zastrzegli swoje nazwiska i adresy wyłącznie do jego wiadomości. Krytycy już triumfowali, gdy rozzłoszczeni medialną wrzawą świadkowie zdarzeń, zdecydowali się ujawnić swoje nazwiska. Czy teraz uczestnicy medialnej histerii przeproszą autora?
Jak zwykle najbardziej komicznie wypadł sam Wałęsa, który oświadczył, że z powodu – jak się wyraził – obraźliwej książki wyjedzie z Polski, odda nagrody (czy także finansowe?) i przestanie publicznie występować. Co musieliby zrobić rozmaici przywódcy polityczni w demokratycznych państwach świata, np. w stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji, skoro o nich takie książki ukazują się co parę miesięcy, a czasem nawet co parę tygodni? W Polsce wciąż tkwimy w politycznym grajdole.
Jest to zasługa nie tylko Wałęsy, ale także polityków Platformy, którzy mężnie ruszyli Wałęsy bronić. Najpierw Tusk i Komorowski zaatakowali IPN, bo nie mieli czasu sprawdzić, że książka została wydana przez prywatne wydawnictwo. Później, gdy zorientowali się, że winę ponosi Uniwersytet Jagielloński, gdzie ta praca powstała jako praca magisterska, postanowili wysłać kontrolę, żeby przekonać się czy może zamiast likwidować IPN, należy zamknąć najstarszą polską uczelnię. Gdy minister Kudrycka gromko wykrzykiwała w Sejmie swoje groźby pod adresem UJ, w całym kraju rozległy się protesty przeciwko ograniczaniu wolności badań naukowych. Powszechnie zadawano rządowi trudne pytania:
Czy są tematy, o których nie wolno pisać? Czy rząd opublikuje taką listę? Czy oprócz Wałęsy na tej liście znajdą się także inne nazwiska? Czy krytyczne uwagi pod adresem Wałęsy będą karane więzieniem, czy tylko grzywną? Czy promotor pracy o Wałęsie, jeden z najwybitniejszych polskich historyków, a z pewnością najwybitniejsza postać na UJ, zostanie wyrzucony z pracy decyzją ministra czy premiera? A recenzent pracy magisterskiej o Wałęsie, również wybitny historyk – czy także poszuka sobie innej pracy? A o kim jeszcze nie wolno pisać: o Niesiołowskim, Palikocie, Komorowskim?
Rozpędzić IPN i odwołać jego szefa Kurtykę, wysłać kontrolę na UJ, ograniczyć fundusze na prace krytyczne wobec krewnych i znajomych Platformy – to były najważniejsze plany polityczne rządu na początku tego tygodnia. Tylko pogratulować wyników tak wielkiego umysłowego wysiłku.
Ryszard Terlecki