[2009.02.12] Rocznicowy niesmak
Dodane przez Administrator dnia 12/02/2009 07:25:56
Mamy już za sobą okrągłą rocznicę rozpoczęcia obrad okrągłego stołu (które zaczęły się 6 lutego, a skończyły 5 kwietnia 1988). Przy tej okazji wypowiedziano oraz napisano wiele pochwał oraz wiele oskarżeń. Z wieloma poglądami, wyrażanymi przy tej okazji, można się spierać. Co do jednego wydaje się, że panuje zgoda: okrągły stół rozpoczął proces demontowania komunistycznej dyktatury.
Czy ta operacja była udana, to już jest temat do poważnej dyskusji. Z pewnością jednak pewnych błędów można było uniknąć. Wymieńmy więc przynajmniej trzy z nich, nie przesądzając, który wypadnie uznać za najpoważniejszy.
Po pierwsze nie należało zgadzać się, aby głównym negocjatorem ze strony reżimu był gen. Kiszczak. To tak, jakby zbuntowani więźniowie zamiast rozmawiać z dyrekcją więzienia, zgodzili się, aby negocjacje prowadził dowódca klawiszy. Trzeba było wówczas zażądać rozmów z którymś z wicepremierów, może ze specjalnie wyznaczonym pełnomocnikiem, ale nie z szefem bezpieki, politycznie odpowiedzialnym za jej zbrodnie. Spotkania Kiszczak-Wałęsa, narady w willach bezpieki w Warszawie oraz w Magdalence, przyzwolenie na udział Kiszczaka przy okrągłym stole – to wszystko skutkowało zgodą na bezkarność Kiszczaka już po upadku dyktatury. Ta bezkarność trwa do dzisiaj, co ma fatalne konsekwencje: jak można dziś skutecznie rozliczać komunistyczne zbrodnie, popełnione przez szeregowych esbeków, skoro Kiszczak pozostaje poza zasięgiem sprawiedliwości?
Po drugie nie należało spoufalać się z komunistycznymi aparatczykami podczas obrad okrągłego stołu, a szczególnie podczas spotkań w Magdalence. Wspólne posiłki, mocno zakrapiane alkoholem, szybkie przechodzenie na ty, wzajemne uprzejmości, a wieczorami popijawy w prywatnych mieszkaniach – spowodowały niebezpieczne zbliżenie działaczy opozycji z oszustami z PZPR. W rezultacie niektórzy z nich do dziś bronią czystych intencji komunistów i do dziś utrzymują z nimi towarzyskie kontakty. Jakie to ma społeczne skutki – wszyscy widzimy. W życiu publicznym III RP np. nie tylko w dobrym tonie jest uchodzić za płatnego donosiciela SB, ale można w związku z tym liczyć na obronę i przychylność wielu tzw. autorytetów.
Wreszcie po trzecie, nawet akceptując konieczność początkowych kompromisów, trzeba było zerwać z komunistyczna przeszłością w jesieni 1989 roku, gdy jeden po drugim upadały reżimy w całej Wschodniej Europie. Komuniści byli wtedy przerażeni i bez oporu oddaliby nie tylko nietknięte archiwa, ale i rozkradziony w międzyczasie narodowy majątek. Trzeba było postawić przed sądem Jaruzelskiego i Kiszczaka, uznać UB i SB za organizacje przestępcze oraz zerwać ciągłość prawną z PRL-em. Polityka „grubej kreski” doprowadziła do demoralizacji części społeczeństwa, która uznała, że jeżeli np. rabowanie państwowego majątku aparatczykom z PZPR uchodzi bezkarnie, to dlaczego innym nie wolno kraść? Ten trzeci błąd okazał się najkosztowniejszy, chociaż przynajmniej po części był efektem dwóch poprzednich.
Rocznica okrągłego stołu dostarczyła smutnych refleksji. Dawni prominenci dyktatury, przechadzający się po korytarzach polskiego Parlamentu, to obraz jakiego nie powinni zaakceptować ci wszyscy, którzy przez minione pół wieku dla wolnej Ojczyzny narażali życie, zdrowie i wolność.
Ryszard Terlecki