[2009.01.23] Skandal na UJ
Dodane przez Administrator dnia 23/01/2009 12:39:09
W tym roku będziemy obchodzić dwudziestą rocznicę odzyskania niepodległości i upadku komunistycznej dyktatury. Jest to okazja do radosnego świętowania. Tymczasem na Uniwersytecie Jagiellońskim znowu dają o sobie znać wpływy bezpieki i jej donosicieli. Skandal z jakim mieliśmy do czynienia w zeszłym tygodniu rzuca smutny cień na szacowną uczelnię.
Otóż dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, często w telewizji komentujący wydarzenia polityczne, napisał i opublikował w Wydawnictwie Sejmowym książkę pt. „Czeski i polski system polityczny. Analiza porównawcza”. Książka ta miała stać się podstawą habilitacji dr Migalskiego, okazało się jednak, że procedura jej uzyskania nie jest możliwa do przeprowadzenia na jego macierzystej uczelni. Dlaczego? Ponieważ dr Migalski naraził się tamtejszemu środowisku, które na dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa wybrało prof. Jana Iwanka, zarejestrowanego jako tajnego współpracownika komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Migalski przeciw tej nominacji protestował, niestety bezskutecznie. W dodatku grono podwładnych Iwanka wystąpiło z listem, broniącym swojego szefa i krytykującym Migalskiego za oczernianie przełożonego.
Habilitacja Migalskiego miała więc małe szanse na uzyskanie wystarczającego poparcia na UŚ. Wobec tego z odpowiednim wnioskiem wystąpił Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Rekomendację dr Migalskiego przedstawił zespół pięciu profesorów, wśród których znaleźli się m.in. prof. Bogdan Szlachta, dziekan Wydziału, dr hab. Antoni Dudek, prodziekan oraz prof. Włodzimierz Bernacki, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych. Wobec powagi naukowej tego wniosku i jego autorów wydawało się, że habilitacja Migalskiego stanie się formalnością. Niestety.
Na UJ trafił list podwładnych dyrektora Iwanka. Podobno jeden z prorektorów UJ rozsyłał go po instytutach. W rezultacie podczas posiedzenia Rady Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ, jedenaście osób zagłosowało przeciw wnioskowi, a pięć wstrzymało się od głosu. Ponieważ za wnioskiem głosowało szesnaście osób, nie uzyskał on wymaganej większości. Migalski został ukarany za popieranie lustracji na swojej uczelni. Głosy które padły przeciwko niemu, były to głosy w obronie bezkarności agentów bezpieki.
Od kilku już lat w rozmaitych środowiskach, ale szczególnie na niektórych uczelniach i w niektórych gazetach, obserwujemy żenującą obronę dawnych konfidentów, którzy dziś funkcjonują w polskim życiu publicznym. To, że kiedyś ulegli pokusie materialnych korzyści i donosili na kolegów czy przyjaciół, to sprawa ich i ich sumienia. Nikt nie domaga się np. zamykania ich do więzienia. Ale powierzanie im funkcji wychowawców młodzieży, dopuszczanie do tytułów i stanowisk akademickich czy tolerowanie ich występów w mediach, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Jak można dziś oczekiwać społecznego potępienia dla łapówkarzy, aferzystów czy oszustów, skoro dawni agenci UB i SB, którzy często kariery i majątki zawdzięczają swojej podłości, unikają dzisiaj jakiejkolwiek odpowiedzialności i czują się bezkarni? W tej sprawie i jej podobnych mści się fakt, że dotąd nie ujawniono wszystkich dawnych donosicieli wśród pracowników wyższych uczelni. Może nadszedł czas, aby nadrobić to zaniedbanie?
Ryszard Terlecki