[2008.12.11] POŻEGNANIE JESIENI (3)
Dodane przez Administrator dnia 11/12/2008 19:36:27
W przeciwieństwie do moich kolegów, ja nie rozkładałem jeszcze gruntówek. Postanowiłem trochę porzucać blaszkami, które zakupiłem dzień wcześniej. Były to niewielkie wahadłówki Robinsona, srebrne, w kształcie zbliżone do małych uklejek. Wybrałem jedną z nich, z czerwonych chwościkiem przy kotwiczce i poszedłem w stronę mostu. W ciągu godziny obrzuciłem chyba wszystkie interesujące miejsca. I gdy wracałem już w stronę naszego obozowiska, trochę z rezygnacją rzuciłem w poprzek nurtu. Zacząłem powoli ściągać, tak jak robiłem to kilkadziesiąt razy wcześniej. W pewnym momencie poczułem opór – nie jakieś gwałtowne szarpnięcie, ale tak jakby kotwiczka zaczepiła o jakiś kamień. Lekko podciągnąłem, by zlikwidować zaczep i wtedy poczułem, że zaczep… jest żywy. Napiąłem żyłkę, lekko podkręciłem hamulec w kołowrotku i zacząłem hol do brzegu. Ryba nie stawiała specjalnego oporu. Gdy wyciągnąłem ją na brzeg okazało się, że to potokowiec. Był lekko zaczepiony, więc bez trudu wyjąłem kotwiczkę. Mierzył trzydzieści dwa centymetry. Poprosiłem Andrzeja by cyknął na pamiątkę zdjęcie. Później pstrąg powędrował do wody. Cóż, od 1 października jest okres ochronny tej ryby. I to była jedyna ryba, jaką udało nam się złowić w tym dniu. Ale za to przy ognisku siedzieliśmy do dziesiątej wieczór, gawędząc i posilając się różnymi specjałami, a nasza listopadowa sobota, spędzona nad Dunajcem, należała do najpiękniejszych dni w tym sezonie wędkarskim.
Jakub Kleń



Na srebrną niewielką wahadłówkę połakomił się pstrąg potokowy.