[2008.11.23] Przyspieszone wybory
Dodane przez Administrator dnia 23/11/2008 12:22:48
W wywiadzie telewizyjnym, przeprowadzonym z okazji roku sprawowania władzy przez rząd Platformy Obywatelskiej, premier Donald Tusk powiedział, że Polacy z pewnością nie życzą sobie przyspieszonych wyborów. W ten sposób zaprzeczył pogłoskom, rozchodzącym się od dłuższego czasu głównie wśród działaczy PO, że Platforma doprowadzi do przyspieszonych wyborów w czerwcu 2009 roku. W tym terminie przyspieszone o dwa i pół roku wybory do Sejmu i Senatu odbyłyby się razem z wyborami do parlamentu europejskiego.
Jak PO zamierzała doprowadzić do przedterminowego rozwiązania Sejmu? Oczywiście znaczna część jej posłów wolałaby nie ponosić ryzyka ponownej rywalizacji o parlamentarne mandaty, pomijając już fakt, że wielu obecnych posłów i senatorów zaciągnęło kredyty na niedawną kampanię i bynajmniej nie ma zamiaru ponosić kolejnych wydatków. Na przyspieszone wybory nie zgodzą się także ludowcy, którzy wcale nie mają pewności czy znajdą się w przyszłym parlamencie.
Jak więc Platforma miała przyspieszyć wybory? Pomysł był prosty. W Sejmie w trybie ekspresowym przeforsowano kilka ustaw na których wprowadzenie w życie prawdopodobnie nie zgodzi się Prezydent (prywatyzacja szpitali, likwidacja tzw. pomostówek, wysłanie pięciolatków do szkół itp.). Po kolejnym prezydenckim weto Tusk miał oświadczyć, że wobec niemożności rządzenia i realizowania swoich planów, Platforma musi ponownie odwołać się do poparcia wyborców. Aby to osiągnąć PO zablokuje uchwalenie budżetu (dodajmy: własnego budżetu, przygotowanego przez rząd koalicji PO-PSL) i w ten sposób doprowadzi do przyspieszonych wyborów.
Jaki miał być cel tej operacji? Oczywiście uzyskanie ponad 50 procent głosów i takiej przewagi w Sejmie, aby nie tylko rządzić samodzielnie (bez PSL) ale także aby mieć wystarczająca siłę na odrzucanie prezydenckiego weta. Wtedy wszystkie pomysły, zrodzone w głowach sponsorów Platformy, zainteresowanych odzyskaniem wyłożonych pieniędzy, a także osiągnięciem możliwie największych zysków, mogłyby zostać wprowadzone w życie.
Dlaczego można odnieść wrażenie, że Tusk wycofuje się z tego projektu? A no dlatego, że gwałtowanie spadają notowania rządu i coraz gorzej oceniani są jego ministrowie. Wprawdzie Platforma zachowuje jeszcze wysoką pozycje w sondażach, ale polityczni analitycy ostrzegają, że w okolicach końca stycznia i lutego ich wyniki zaczną szybować w dół. W czerwcu mogłoby się okazać, że Platforma nie tylko nie poprawi swojego wyniku sprzed dwóch lat, ale osiągnie słabsze rezultat. Co wtedy? Jeżeli PSL nie przebije się do Sejmu, to może się okazać, że jedynym sposobem utrzymania władzy będzie sojusz z niedobitkami postkomunistów. Wtedy Platforma znajdzie się w bardzo niewygodnej sytuacji i mimo, że stara się pozostać partią centrową, będzie coraz bardziej spychana na lewo. Równocześnie Prawo i Sprawiedliwość będzie wreszcie mogło umocnić się na prawicy.
Rezygnacja z przyspieszonych wyborów jest kolejną porażką Tuska. Za dwa lata jego szanse w wyborach prezydenckich będą już znacznie słabsze. Pozostanie mu wtedy kurczowo trzymać się słabnącego rządu aż do wyborów parlamentarnych w 211 roku. A zgodnie z takim scenariuszem trudno mieć wątpliwości, że będą to wybory przez Platformę przegrane.
Ryszard Terlecki