[2008.11.07] Pstrąg nizinny
Dodane przez Administrator dnia 07/11/2008 16:20:05
W listopadzie wyraźnie ograniczają się możliwości wędkowania. Wiele ryb przestaje żerować w sposób zadawalający dla wędkarza. Co prawda nieliczne żerują coraz lepiej, jak miętus, ale trudno je spotkać, bo nie występują powszechnie. Jest jednak ryba, która i występuje powszechnie, i żeruje prawie przez cały rok. To kleń. Ryba może niezbyt smaczna, ale za to wyjątkowo piękna. Srebrzyste cielsko i czerwonawe płetwy brzuszne cieszą oko każdego. Łowiąc tę rybę, zwłaszcza jesienią i zimą, warto pamiętać, że lubi on szczególnie ciche zakątki, skąd może bacznie obserwować otoczenie. I gdy w polu jego widzenia pojawi się jakaś zagubiona, wymyta z brzegu dżdżownica, potrafi błyskawicznie pokonać nawet półtora metra wody i uderzyć, nie dając robakowi najmniejszej szansy. Podobnie rzecz może wyglądać, gdy w pobliżu pojawi się gumka, z dwojgiem odnóży, która prowadzona rytmicznym drganiem szczytówki imituje żabkę. I znów nagły skok. Nawet zacinać specjalnie nie trzeba. Kleń siedzi na haku.
Trzeba tylko pamiętać, że zacięty kleń rzuca się do dna. Jak najszybciej próbuje dotrzeć do znanej sobie i bezpiecznej kryjówki. Pragnie wbić się w wypłukaną wodą jamę pod brzegiem czy między korzenie. Gdy opór wędziska mu na to nie pozwala, kleń gwałtownie zawraca i ucieka w inne bezpieczne dla siebie miejsce. Najczęściej są to zatopione podwodne zawady, kamienie, resztki faszyny… Zacięty kleń swoje bezpieczeństwo zawsze kojarzy z kryjówką. Dlatego, zwłaszcza w pierwszych chwilach po zacięciu, wędkarz musi uważać, by rybę trzymać z daleka od miejsc, w których o zerwanie zestawu będzie dość łatwo. Później, gdy ryba trochę osłabnie, choć walcząc zajadle jeszcze będzie próbować ucieczki pod prąd, zaczyna się jej powolna kapitulacja. I jeśli nawet pojawi się jeszcze kilka ataków, to będą one pozbawione tej gwałtownej desperacji z początków holu. Wtedy wystarczy tylko zachować spokój i nie dopuszczać do poluzowania żyłki. Po kilku minutach zmęczona ryba będzie w zasięgu naszego podbieraka.
Kleń to naprawdę piękna i dostarczają wielu wędkarskich emocji ryba. Nie bez kozery, tak jak bolenia zwykło nazywać się łososiem dla ubogich, klenia często zwie się pstrągiem nizin (choć w wodach podgórskich również go można spotkać). A łowiąc za pomocą sztucznej muchy na Sanie czy na Dunajcu możemy spodziewać się, że do przynęty podejść może zarówno pstrąg jak i kleń. I wielu pstrągarzy przyznaje, iż w trakcie holu nie jest w stanie rozpoznać jaką rybę ciągną - pstrąga czy klenia? Dopiero widok przyholowanej ryby rozwiewa wątpliwości.
Jakub Kleń