[2008.10.18] Bieda dla biednych
Dodane przez Administrator dnia 18/10/2008 10:08:44
Widmo kryzysu finansowego, a co za tym idzie – gospodarczego, bynajmniej nie jest wymysłem dziennikarzy. Cały świat z coraz większym niepokojem obserwuje rozwój sytuacji na giełdach, z których niektóre zdecydowały się nawet na chwilowe przerwanie działalności (zamykano obie giełdy w Moskwie, zawieszano pracę giełd we Wiedniu i Bukareszcie). Mamy do czynienia z pierwszymi bankructwami państw (przykład Islandii), bankructwami banków i wielkich koncernów. Wciąż nikt nie potrafi przewidzieć, jak głęboki okaże się obecny kryzys.
Co w tej sytuacji grozi Polsce i nam wszystkim? Rząd, a właściwie minister finansów zapewnia, że nic. Ale co innego rząd może powiedzieć? Po roku dreptania w miejscu i zabiegania jedynie o dobre wyniki sondaży, okazuje się, że jesteśmy kompletnie nieprzygotowani na załamanie gospodarki. Nikt nie ma pojęcia jak powinien wyglądać przyszłoroczny budżet, a optymistyczne prognozy i rządowe plany prawdopodobnie trzeba będzie wyrzucić do kosza. Nie dość, ze nie będzie podwyżek, to jeszcze – poprzez wzrost cen – realnie będziemy mniej zarabiać. Oczywiście w krytycznej sytuacji ekipa Tuska będzie starała się pomagać bogatym, aby przynajmniej oni jak najmniej stracili. Odbywać się to będzie pod obłudnymi hasłami, że to bogaci dają pracę i zarobek milionom Polaków. Jednak tak naprawdę bogaci będą troszczyli się głównie o swoje zyski, a nie o los swoich pracowników. Bezrobocie szybko wzrośnie, a biedni zostaną pozostawieni sami sobie.
Co nam grozi w przypadku sprawdzenia się czarnego scenariusza? Realnie spadną zarobki, wzrosną raty wszelkich kredytów, a równocześnie stracą na wartości nasze oszczędności. Wzrosną ceny, banki przestaną nam pożyczać pieniądze, nastaną złote czasy dla komorników. Rząd będzie tłumaczył, że nic nie zależy od niego, bo kryzys ma światowy charakter, opozycja będzie udowadniać, że rząd tworzą ludzie niekompetentni i zajęci bardziej własnymi dochodami (oraz dochodami swoich wyborczych sponsorów) niż losem powierzonego im państwa, a media będą prześcigać się w straszeniu opinii publicznej, co doprowadzi do paniki i jeszcze większych kłopotów. Przez dwa, trzy lata będziemy zajmować się wyłącznie zaciskaniem pasa i myśleniem, o tym jak przeżyć ciężkie czasy.
Efektem finansowego załamania może być kryzys Unii Europejskiej, bo bogatsze społeczeństwa – nagle zubożone – nie zechcą płacić podatków na wspieranie biedniejszych. Ale niemiecki czy francuski nauczyciel, urzędnik i hutnik zarabia tyle, że krach finansów nie zagrozi jego egzystencji. Po prostu będzie zmuszony odmówić sobie wielu przyjemności, na jakie stać go było obecnie. Co ma zrobić nauczyciel czy urzędnik w Polsce, na Węgrzech czy na Litwie? On nawet bez kryzysu na wiele nie mógł sobie pozwolić. Bogaci proporcjonalnie stracą więcej, ale im nie zabraknie na utrzymanie mieszkań czy kształcenie dzieci. Biedni stracą mniej, ale to oni poniosą największe ofiary.
Co to wszystko obchodzi rządzącą Platformę? Jej liderów interesują wybory, przede wszystkim prezydenckie, a później parlamentarne. Nie życzmy sobie tego, aby to kryzys miał odpowiedzieć na pytanie, czy ich uwagę zaprząta los państwa, czy tylko własne portfele i kariery.
Ryszard Terlecki