[2008.07.17] Przydrożne krzyże
Dodane przez Administrator dnia 17/07/2008 14:49:12
Nie chodzi mi o stare, często piękne i uświęcone tradycją krzyże przydrożne, stojące na rozstajach dróg. Mam na myśli inne krzyże – małe i niepozorne, ale widoczne. Stojące na poboczach polskich szlaków komunikacyjnych. Za każdym z nich kryje się śmierć jakiegoś człowieka. W związku z sezonem urlopowym więcej jeżdżę po Polsce, i więcej takich krzyży spotykam na co dzień. Skąd ich aż tyle? Bo wierzyć się nie chce, co kierowcy potrafią wyczyniać na drodze. Kilka tygodni temu na jednej z bocznych dróg dojazdowych do Krakowa („czwórki” unikam, bo zwykle jest niemiłosiernie zapchana), zza zakrętu wyskoczył na mnie osobowy volkswagen. Na szczęcie nie jechałem szybko. Przyhamowałem i zjechałem na pobocze. Gdybym pędził na oślep, jak tamten kierowca, dzisiaj najpewniej pozostałby po nas kolejny przydrożny krzyż.
Co takiego jest w człowieku, że na co dzień gotów jest zapłacić każdą cenę za własne zdrowie, a kierując samochodem traci instynkt samozachowawczy? Któregoś dnia, jadąc z Tarnowa do Nowej Huty, naliczyłem kilkanaście, bardzo poważnych naruszeń przepisów ruchu drogowego przez kierowców. Na szczęście obyło się wtedy bez wypadku. Ale nie zawsze się udaje. I wtedy przybywa następny przydrożny krzyż. Krzyż, którego mogło by nie być.
W niedzielę, 13 lipca, w wypadku samochodowym zginął prof. Geremek. Z niewiadomych przyczyn zjechał swoim mercedesem na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z samochodem dostawczym. Czy zawiodło auto? Czy sprawiła to chwila nieuwagi? Być może nie dowiemy się tego nigdy. A za jakiś czas ktoś postawi w tym miejscu kolejny czarny krzyż.
Jan L. FRANCZYK