[2008.07.17] Rząd na urlopie
Dodane przez Administrator dnia 17/07/2008 14:48:36
Lato to zwykle trudny okres dla mediów: nic się nie dzieje i trudno jest zapełnić ważnymi informacjami telewizyjne wiadomości czy pierwsze strony dzienników. Poszukiwanie sensacji za wszelką cenę pozwala przynajmniej na chwilę wybić się ludziom, którzy po wakacyjnym sezonie nie mieliby szans nawet na cień zainteresowania. W ostatnich tygodniach taką pseudo-sensacją, skwapliwie wykorzystywaną przez media, stała się historia rzekomego zamachu na gen. Władysława Sikorskiego. Oczywiście, publiczność to lubi. Zamiast poznawać prawdziwe wydarzenia i biografie, przyjemniej jest pogrążyć się w spekulacjach na temat tajemniczych intryg i podstępnych spisków.
Takiego materiału, zawierającego choćby odrobinę sensacji, nie są w stanie dostarczyć komisje śledcze, z wielkim hałasem powoływane pół roku temu przez Platformę Obywatelską i postkomunistów. Komisje miały doprowadzić do rozliczenia polityków Prawa i Sprawiedliwości za „nadużywanie prawa” w walce z korupcją. Przez kilka tygodni rząd Tuska nie musiał się zajmować niczym innym, ponieważ ministrowie byli wypytywani wyłącznie o ich opinie, na temat przyszłych sukcesów w ściganiu polityków PiS. Minęło pół roku, rząd nadal czuje się jak na dłuższym urlopie, jednak efektów intensywnych prac komisji nadal jakoś nie widać. I to pomimo wysiłków posła Czumy, który stara się nie dopuścić do zadawania pytań, które byłyby niewygodne dla Platformy.
Komisje nic nie zdziałały, za to korupcja ma się coraz lepiej, o czym niestety świadczą mnożące się przykłady kompromitujących wpadek, bynajmniej nie spowodowanych przez powołane do tego służby. Minister Pitera, która miała zwalczać korupcję, specjalnie jeździła do Szczecina, aby tam bronić prezydenta miasta, który nabył za grosze komunalne mieszkanie. Interwencja Pitery być może okazała się skuteczna, bo sprawa przycichła, ośmieliło to jednak prezydenta innego nadmorskiego miasta, a mianowicie Sopotu, który zażądał w zamian za pomyślną decyzję swoich urzędników… dwóch mieszkań. Afera wyszła na jaw dzięki zawiedzionemu biznesmenowi, któremu nie szły interesy z miastem i który rozmowę z prezydentem Sopotu nagrał na dyskretny dyktafon.
Tym razem Pitera nie pojechała do Sopotu aby wystąpić na konferencji prasowej obok kolejnego oburzonego prezydenta z PO, przeciwnie – zaproponowała aby niedoszły właściciel mieszkań wziął sobie dłuższy urlop. Jest jasne, że po tym urlopie – gdy i ta sprawa przycichnie – prezydent będzie mógł wrócić i jak gdyby nigdy nic nadal zarządzać popularnym kurortem. Ile takich spraw mamy wokół siebie? W ilu miastach? I ile takich biznesowo-koleżeńskich układów odżyło po uwolnieniu ministerstwa sprawiedliwości od terroru ministra Ziobry? Ostatnio podobny sygnał dotyczył tzw. mafii paliwowej: już nie ściga się gangsterów, tylko zarzuca byłemu ministrowi, że jeden z jego prokuratorów pokazał kopie dokumentów i swoje notatki ze śledztwa liderowi PiS-u. To, że cała operacja była zgodna z prawem – to jakoś umyka uwadze zarówno krzykliwych propagandzistów Platformy, jak i niektórych spośród niezwykle rzetelnych i kompetentnych dziennikarzy.
Lato minie, a blamaż komisji śledczych stanie się oczywisty nawet dla największych laików w dziedzinie prawa. Co wówczas pozostanie rządowi Tuska, który jak dotąd nie może pochwalić się żadnym sukcesem? Zostanie powołanie komisji śledczej do zbadania nacisków na ministrów Platformy, w wyniku których uchylali się oni od pracy lub podejmowali głupie decyzje.
Ryszard Terlecki