[2008.05.23] Kosztowne obietnice
Dodane przez Administrator dnia 23/05/2008 13:03:07
W czasie, gdy premier Tusk zwiedzał Amerykę Południową, chwilowo osierocony rząd skromnie obchodził półrocze swojego urzędowania. Prawdę mówiąc, wizyta premiera wraz z małżonką w Peru i Chile nie zrobiła w kraju zbyt dobrego wrażenia, tym bardziej, gdy wszyscy dobrze pamiętamy niedawną komedię z lataniem premiera zwykłym, kursowym samolotem, co powodowało udrękę reszty pasażerów, skazanych na wielogodzinne opóźnienia. Tym razem Tusk zrezygnował z pozorowanych oszczędności i przez tydzień wydawał nasze pieniądze w luksusowych hotelach i najdroższych restauracjach. W tym czasie jego poddani w kraju z niepokojem obserwowali skutki dotychczasowych rządów Platformy.
Miały być obniżki podatków? Miały być, ale na razie nie będą, bo skąd premier wziąłby fundusze na zwiedzanie egzotycznych krajów? Miały być nowe drogi? Tak, ale na razie zmieniają się dyrektorzy, a tempo budowy autostrad jest o połowę wolniejsze, niż za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Miała być reforma służby zdrowia? Tak, ale ponieważ minister Kopacz nie wymyśliła niczego sensownego, postanowiono szpitale sprzedać w prywatne ręce. Obawiam się, że rzadko będą to ręce czyste.
Jakie wobec tego reformy wydają się realne za rządów premiera Tuska? Przede wszystkim obniżenie kar dla przestępców – oczywiście nie dotyczy to aferzystów i łapówkarzy, ponieważ oni znajdą się pod szczególnie życzliwą ochroną sądów. Rząd zadba też o właściwy dobór młodych kadr do zawodów prawniczych, aby nie przeniknął do nich nikt spoza rodzinnych klanów oraz spoza grona odpowiednio „ustawionych” protegowanych. Ważną reformą będzie przejęcie, a następnie „prywatyzacja” publicznej telewizji, ewentualnie również prywatyzacja tego wszystkiego, co jeszcze pozostaje w rękach państwa. Kto na tym zarobi? Na pewno nie my – podatnicy.
My podatnicy musimy za to zmagać się z rosnącymi cenami i to nie tylko benzyny, co jak zapewnia rząd, jest spowodowane światową drożyzną paliw. Rosną też inne ceny, zwłaszcza żywności, a każdy kto nie stołuje się w eleganckich restauracjach i nie płaci złotą kartą, może podać wiele konkretnych przykładów. Od listopada ubiegłego roku chleb podrożał o 14 procent, masło o 27 procent, mleko o 7 procent, kasza gryczana o 14 procent, makaron o 12 procent, cukier o 16 procent, jabłka o 16 procent itd. Niestety, nie jest to koniec zmartwień, ponieważ drożeje także energia elektryczna i gaz, a to wpłynie na wszystkie inne ceny. Rekord już pobiły ziemniaki, które podrożały o 80 procent. Co rząd zamierza zrobić, aby opanować drożyznę i pomóc najuboższym? Rząd zamierza nie przejmować się trudnościami i obiecać narodowi, ze poprawa nastąpi, ale dopiero w następnej kadencji. Oczywiście pod warunkiem, ze naród znów wybierze Platformę Obywatelską.
Pół roku to niewiele, czekają nas przecież jeszcze przeszło trzy lata rządów PO. A może nieco mniej, skoro ludowcy już dzisiaj zauważają, że nie opłaca się im koalicja z Platformą? Jedno jest pewne: czy rząd dotrwa do końca kadencji, czy upadnie wcześniej, może się okazać, że był to najkosztowniejszy eksperyment w historii III RP, a naprawa popełnionych błędów będzie najtrudniejszym z zadań, czekających jego następców.
Ryszard Terlecki