[2008.05.08] Orędzie nadziei
Dodane przez Administrator dnia 08/05/2008 17:24:27
Premier Tusk po raz pierwszy wystąpił w telewizyjnym orędziu, zapowiadając podjęcie starań o „solidarność pokoleń” i lepsze warunki życia dla dzieci oraz dla seniorów. Wprawdzie seniorami nazywał osoby po pięćdziesiątce – co wielu obywateli, uważających, że są co najwyżej w wieku średnim, mocno zirytowało – ale obietnica znalezienia pracy dla osób, które ją utraciły przed emeryturą, jest godna pochwały. Inna rzecz, czy realna. Podobnie podniesienie wysokości emerytur obiecują wszyscy, nic więc dziwnego, że obiecał to także szef rządu Platformy Obywatelskiej. Gorzej, gdy się okaże, że realne podwyżki nastąpią dopiero w 2011 roku, a więc już w następnej kadencji. Niech wówczas spełnieniem obietnic Tuska martwią się jego następcy – do tego czasu i tak emerytów przybędzie, natomiast pieniędzy w budżecie niekoniecznie.
Zapowiedź powszechnego dożywiania dzieci szkolnych także jest słuszna i spotka się z ciepłym przyjęciem u wyborców. W paru szkołach rozda się kubek mleka na dużej przerwie, pokaże to TVN i będzie można zająć się czymś innym. To samo dotyczy projektu rozdania pierwszoklasistom podręczników za darmo i to bez względu na dochody rodziców, bo niby dlaczego liczący każdą złotówkę biznesmeni mieliby być stratni – a także z dostępem do komputerów i internetu. Już dziś z internetu korzysta większość szkół, wydatek więc może okazać się niewielki, za to dobry wujek Tusk ma o czym mówić w telewizyjnej reklamówce.
Premier zapowiedział też prywatyzację tego, co jeszcze jest państwowe, czym wprawił w zachwyt paru miliarderów oraz w przygnębienie parę milionów ciężko pracujących obywateli. Zyski z prywatyzacji pomogą Platformie przetrwać do następnych wyborów, a ci co na niej skorzystają zapewnią fundusze na kampanię? Ten fragment orędzia to już nie populizm, obliczony na naiwność telewidzów. To oferta pod adresem najbogatszych. Przecież w końcu przyjdzie czas na rozliczenie się z obietnic. Wtedy rząd będzie musiał powiedzieć konkretnie: o ile zmalały podatki, o ile więcej zarabiają nauczyciele i pielęgniarki, ile kilometrów autostrad przybyło i na ilu nowych boiskach odbywają się szkolne zawody. Co wtedy powie? Wiadomo na pewno czego nie powie: ilu aferzystów opuściło areszty, ile śledztw odłożono ad acta, ilu łapówkarzy znów przestało obawiać się wpadki. Ściganie korupcji rząd obiecywał tylko na samym początku i dawno obiecywać przestał. Nawet pani minister Pitera już nie pamięta, czym miała się zajmować.
Orędzie premier wygłosił 2-go maja, za to w dzień narodowego święta wezwał kilku ministrów i domagał się obniżenia wydatków w ich resortach. Jasne: po co komu wojsko, albo służby dyplomatyczne? W tych ministerstwach o oszczędności najłatwiej. Trochę wojska wyśle się do Afganistanu, trochę do Czadu i Kosowa, a resztę rozpuści do domu, bo przecież nikt nam nie zagraża. Oszczędności znajdą się także w resorcie sprawiedliwości (sędziowie będą mieli mniej pracy) i w ministerstwie rozwoju regionalnego (po co wydawać na rozwój tzw. ściany wschodniej, która nie chce głosować na Platformę?). Oszczędności są niezbędne, skoro premier musiał wynająć prywatną firmę do nakręcenia orędzia, zamiast zrobić to za darmo w telewizji publicznej. Ostatecznie, trzeba dać ludziom zarobić.
Ryszard Terlecki