[2008.02.21] Jubileusz pomyłek
Dodane przez Administrator dnia 21/02/2008 18:19:34
Odnoszę wrażenie, że dyskusja o planowanym w przyszłym roku jubileuszu Nowej Huty staje się nudna i mało twórcza. O dłuższego czasu powtarzają się te same argumenty i nie pojawiają żadne nowe pomysły. Dotychczasowy spór dotyczy głównie przeszłości czyli próby odpowiedzi na pytanie, co w historii Nowej Huty jest godne dumnej pamięci, a co należy zapisać wśród wspomnień ponurych i zawstydzających. Rozmaite upiory minionej epoki podnoszą przy tej okazji lament, że niszczy się ich dzieło i kwestionuje rzekome osiągnięcia.
W rzeczywistości Nowa Huta od początku była efektem błędnych decyzji. Sam pomysł budowy huty pod Krakowem był skutkiem nieodpowiedzialnej głupoty jego autorów: rudę trzeba było przywozić z daleka, zniszczono urodzajną ziemię, a negatywne skutki wyrwania tysięcy młodych ludzi z ich chłopskich środowisk i uczynienia z nich kołchoźników murarki, dawały o sobie znać przez całe dziesięciolecia. Idiotyzmem była także budowa huty od początku przestarzałej, niekonkurencyjnej i w dodatku – a to już z powodu komunistycznej zasady równania w dół – niezdolnej do wydajnej pracy. Jeszcze większym błędem była rozbudowa huty w okresie gierkowskiej tekturowej gigantomanii, a także rozbudowa miasta-dzielnicy, powiększanego o obskurne blokowiska. Mieszkańcom tego posępnego miejsca wmawiano, ze wcale nie jest ono gorsze od rozpadającego się ze starości Krakowa, a brzydotę i cywilizacyjne zacofanie maskowano rzekomymi zaletami: szerokie ulice, dużo zieleni, mniej hałasu i blisko do pracy – oczywiście „w kombinacie”.
W rezultacie powstawało miasto-koszmar, wciąż pozostające w tyle za i tak zacofanym PRL-em. Tak jest nadal: w porównaniu ze śródmieściem, Nowa Huta osiągnęła dziś poziom rozwoju odpowiadający początkowi lat dziewięćdziesiątych. Ale świat idzie naprzód, więc i Nowa Huta się zmieni, pytanie tylko: jaka będzie to zmiana. Bo nadzieja, że stanie się turystyczną atrakcją, to iluzja taka sama, jak pomysł na komunistyczne miasto w podkrakowskiej Mogile.
Czy to dobrze, że w Nowej Hucie jest taniej i zgrzebniej? Czy to dobrze, że można tu kupić lub wynająć mieszkanie niemal za połowę krakowskiej ceny? Oczywiście, dla emerytów i startujących w samodzielność młodych ludzi, którzy tu szukają tymczasowego i taniego kąta – to dobrze. Ale jest to prosta droga, aby ostatecznie pogodzić się z faktem, że Nowa Huta (przynajmniej w jej starszej części, budowanej do końca lat osiemdziesiątych) przekształci się w slumsy Krakowa i pozostanie w tej roli dopóki nie zostanie rozebrana, co w przypadku tzw. wielkiej płyty nastąpi zapewne nie wcześniej jak dopiero za dwadzieścia, trzydzieści lat.
Zamiast więc roić o turystach, których przyciągną postsowieckie bloki, niemal takie same od Drezna po Władywostok (tyle że turyści mają bliżej do Drezna, a Władywostok jest jednak bardziej egzotyczny), lepiej zrobić coś, co odwróciłoby od Nowej Huty wyrok wydany przez historię. Czyli zbudować tu coś zupełnie nowego, wokół czego powstałaby zupełnie nowa dzielnica, bogata i nowoczesna. Może powinna to być hala targów na europejską skalę, może centrum kongresowe, a może centrum rozrywki, taki krakowski Prater. Wtedy nie trzeba będzie martwić się o przyszłość Nowej Huty, bo na jej terenie rozprzestrzeni się nowa część miasta. A wówczas zastanowimy się, czy paru bloków z epoki Bieruta, Gomułki i Gierka nie zostawić jako historycznych ciekawostek.
Ryszard Terlecki