[2008.02.08] Strata czasu
Dodane przez Administrator dnia 08/02/2008 12:18:42
Polityka w Polsce osiąga poziom absurdu. Premier rządu zwołuje nadzwyczajną naradę, z udziałem ministra spraw wewnętrznych, ministra sprawiedliwości, ministra zdrowia i jeszcze paru rządowych osobistości, w tym szefa Biura Ochrony Rządu, aby przez pół dnia zajmować się sprawą zagłuszania telefonów komórkowych kilku pielęgniarek, latem zeszłego roku okupujących jedno z pomieszczeń w Urzędzie Rady Ministrów. Premier i członkowie rządu nie mają nic do roboty, jak tylko zawracać nam głowę jakimiś dyrdymałami – ponieważ cała narada zwołana została po to, aby za pośrednictwem telewizji sprawiać wrażenie, że rząd czasami zajmuje się czymkolwiek. Za ciężkie publiczne pieniądze premier marnuje czas na sprawy, które – jeżeli rzeczywiście ktoś popełnił przestępstwo – kwalifikują się jako zajęcie dla szeregowego prokuratora. Oczywiście, wszystko wskazuje na to, że żadnego przestępstwa nie było. To pielęgniarki bezprawnie okupowały salę w siedzibie rządu, a jeżeli nie wyprowadzono ich stamtąd siłą, a nawet przeciwnie – zaopatrywano w kanapki, napoje i koce, to wcale nie znaczy, że należało im pozwolić na telefoniczne narady z koleżankami, pozostającymi pod budynkiem oraz na konferencje prasowe z polującymi na sensację mediami. Decyzja o zagłuszaniu telefonów wydaje się w takiej sytuacji całkowicie uzasadniona, ale nawet jeżeli taką nie była, to z pewnością rozstrzyganie tego problemu nie powinno być zajęciem wypełniającym czas rządowych posiedzeń.
Innym zmartwieniem, tym razem ministerstwa sprawiedliwości, stały się dwa uszkodzone komputery-laptopy, z których jeden należał do ministra Ziobro. Przez kilka dni obecnie urzędujący pan minister biegał od kamery do kamery, strasząc nas rozmiarami popełnionego przestępstwa, podczas gdy w tym samym czasie telewizja pokazywała zwalnianego z aresztu faceta, na którego czekał tłum dziennikarzy oraz dwie butelki dobrze zmrożonego szampana. Na zwalnianym jegomościu nie ciążył zarzut kradzieży roweru, bo wtedy dostałby zaraz dwa lata odsiadki, ale wielomilionowe przekręty i łapówki, które czynią z niego osobę stojącą ponad prawem. Na wolność wychodzą aferzyści, gangsterzy, łapówkarze, ale minister z wielkim przejęciem opowiada o uszkodzonych komputerach, których naprawa podobno może kosztować nawet 4 tysiące złotych. Pan minister nie wie, że za cztery tysiące można kupić dwa nowe laptopy, może także nie ma świadomości, ile podatnicy muszą płacić za każdy dzień pracy jego i jego resortu.
Rząd, który nie radzi sobie z blokadą wschodniej granicy, spowodowaną strajkiem celników, który nie ma pojęcia, jak rozwiązać problemy służby zdrowia, który nie dotrzymuje obietnic składanych nauczycielom, który ani o krok nie posunął przygotowań do Euro 2012 – zajmuje się sprawami pozornymi i błahymi w przekonaniu, że uda się odwrócić uwagę opinii publicznej od własnej niekompetencji i bezradności. Otóż, nic podobnego. W przyszłym tygodniu upłynie sto dni od inauguracji rządu Tuska i Pawlaka, a wówczas przyjdzie czas na pierwsze podsumowania. Niestety, wypadną one dla rządu katastrofalnie. Piszę: niestety, nie dlatego, że współczuję nieudolnym ministrom, ale ponieważ okaże się to czas dla nas wszystkich – dla naszego dostatku i wspólnej pomyślnej przyszłości – bezpowrotnie stracony.
Ryszard Terlecki