[2008.01.31] „Mrówki” zamiast TIR-ów
Dodane przez Administrator dnia 31/01/2008 15:26:36
Wschodnie granica Polski na wiele dni została zablokowana przez strajk celników. Wprawdzie celnikom nie wolno strajkować, wykorzystali jednak przepisy urlopowe i w ten sposób upomnieli się o podniesienie wynagrodzeń. Strajk jest najbardziej dokuczliwy dla kierowców ciężarówek, którzy po kilka dni spędzają w swoich samochodach na granicy, najczęściej w warunkach przypominających sowieckie czasy, m.in. bez sanitariatów i ciepłych posiłków. Koszty takich kilkudniowych postojów są ogromne i o ile mogą poradzić sobie z nimi wielkie firmy transportowe, to mogą okazać się zabójcze dla małych i średnich przewoźników. Tym bardziej, jeżeli w ciężarówkach są towary z określonym terminem ważności, np. żywność.
Celnicy strajkują, kierowcy klną i zapowiadają swoje protesty przeciwko protestom celników, grożąc blokadą głównych dróg, np. wokół Warszawy. Rząd jest obrażony jak małe dziecko, któremu zepsuła się zabawka, a Tusk zapowiada poprawę losu celników, ale nie zaraz, ale w ciągu kilku najbliższych lat. Ministrowie chowają się przed dziennikarzami, bo nie wiedzą jak tłumaczyć swoją bezradność, a najchętniej naśladują premiera i uciekają za granicę, udając, że mają coś pilnego do załatwienia. Nadzieja, że problem sam się rozwiąże, rozwiewa się wraz z rosnącymi kolejkami TIR-ów na przejściach granicznych.
Problem zablokowanych granic to nie tylko zmartwienie Tuska. Wschodnia granica Polski stała się granicą Unii Europejskiej, a z powodu blokady cierpią i tracą pieniądze firmy z wielu europejskich państw. Kompromitacja Polski staje się z każdym dniem coraz bardziej oczywista i nawet ci politycy w Europie, którzy cieszyli się ze zwycięstwa Platformy, licząc na osłabienie międzynarodowej pozycji Polski, zaczynają teraz mieć wątpliwości, czy ewentualne korzyści zrównoważą poniesione straty.
Tak więc Polska, nie dość, że nie ma autostrad i dobrych dróg, to jeszcze okazała się niezdolna do zapewnienie normalnego ruchu granicznego. Co z tym zrobić? A no nic – trzeba wierzyć, że celnicy zadowolą się mglistymi obietnicami i zawieszą strajk. A może zdenerwowana Europa przyśle swoich celników, którzy przejmą służbę na naszych granicach? Wydaje się jednak, że tańszym rozwiązaniem byłoby przysłanie paru fachowców na miejsce premiera i jego ministrów, tyle tylko, że wówczas przestalibyśmy być uważani za niepodległe państwo. A co będzie, gdy zastrajkuje policja albo wojsko? Gdy zastrajkują kolejarze, lotnicy albo portowcy? Gdy wszyscy zaczną upominać się o obiecane w kampanii wyborczej podwyżki? Jedynym pomysłem Platformy na poprawę sytuacji jest pilne przekształcenie publicznej telewizji i publicznego radia w telewizję i radio partyjne, tak aby opinia publiczna jak najpóźniej dowiedziała się o politycznej katastrofie Tuska i jego ekipy.
Czy jednak celnicy zrezygnują ze swoich żądań, tylko dlatego, że telewizja przestanie pokazywać wielokilometrowe kolejki ciężarówek na granicach? Rząd rozjedzie się na zagraniczne wojaże, a my handel zagraniczny powierzymy tzw. mrówkom, które codziennie przekraczają granicę z wypchanymi plecakami. Czy jednak wówczas nie zastrajkują urzędnicy od wystawiania wiz?
Ryszard Terlecki