[2008.01.26] Zapomniane chruściki (II)
Dodane przez Administrator dnia 26/01/2008 13:57:18
O chruściki, które nazywane bywają też kłódkami, kałabuchami, patyczkami, czy kobuchami, wcale nie jest trudno. Można je znaleźć w czystych strumykach, stawach, w przybrzeżnej strefie większości jezior. Można próbować je zbierać z dna, wybierając spośród leżących tam patyków, ale jest to dość trudne, gdyż domki chruścików są praktycznie nie do odróżnienia od zwykłych patyczków. Sprawdzonym sposobem jest wyjęcie z wody dużej gałęzi, albo większego kamienia. Wystarczy wtedy zebrać przyczepione do niego larwy i włożyć do pudełka, które zawczasu wykładamy wilgotnymi, butwiejącymi roślinami. Chruściki w takim pudełku, w chłodnym pomieszczeniu mogą przetrwać nawet do miesiąca. Unikać należy umieszczania larw w wodzie, a na dodatek w zamkniętym słoiku – padną bardzo szybko z powodu braku tlenu. Podobnie działa na nie słońce. W czasie wędkowania dobrze trzymać pudełko w cieniu – wysuszone larwy padną równie szybko.
Oczywiście na haczyk nawlekamy samą larwę, bez domu. A wyjęcie chruścika na zewnątrz, dla niewprawnego wędkarza może być trudne. Larwy trzymają się swojego schronienia dość mocno, a to za sprawą znajdujących się na ostatnim segmencie ich odwłoka, haczykowatych wyrostków. Najlepiej sprawdza się odłamanie części domku w okolicach głowy larwy, a następnie wyłuskanie jej z pochewki. Nie muszę dodawać, że całą czynność należy wykonywać delikatnie i z wyczuciem, bo larwa chruścika ma bardzo delikatną budowę, a robak „sflaczały” jest prawie nic nie warty. Efekt „sflaczenia” możemy też osiągnąć przekłuwając larwę wpół. Bardzo często wypływa z niej wtedy treść i mamy klasycznego „flaka”, który przez rybę atakowany bywa wyjątkowo rzadko. Dobre efekty przynosi zakładanie kłódki w taki sposób, iż przekłuwamy haczykiem jej odwłok od ostatniego segmentu do twardej głowy, i wyprowadzając grot na zewnątrz. Trzeba tylko pamiętać, że chruścik to nie czerwony robak, ani nawet nie biały, lecz stworzenie wyjątkowo delikatne, dlatego używamy małych haczyków – od numeru 14 do 16.
Nie łudźmy się. Na chruściki bierze również drobnica. Ale przychodzi chwila, gdy niepozorne branie, jak dziesiątki wcześniejszych, okazuje się być wstępem do tego, co nas dopiero czeka, gdy po zacięciu wędzisko wygnie się niemiłosiernie, a gwizd żyłki zapowie przygodę. Dla takich chwil warto nazbierać chruścików.
Jakub Kleń