[2024.05.10] Kryzys dopiero przed nami
Dodane przez Administrator dnia 11/05/2024 18:58:38
Przed nami wybory do europarlamentu, ale politycy już myślą o przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Stawka jest bardzo wysoka: jeżeli zostanie wybrany prezydent z obecnego obozu rządowego, to bardzo wzmocni Tuska i ewentualnych jego następców. Jeżeli zwycięży kandydat prawicy to wiele pomysłów lewicy, a partia Tuska staje się coraz bardziej lewicowa, zostanie zahamowane prezydenckim wetem. Jest też oczywiste, że osoba prezydenta będzie miała znaczenie w przyszłych wyborach parlamentarnych. W obozie władzy trwa rywalizacja między kilkoma kandydatami. Wielkie nadzieje na start miał Trzaskowski, obecny prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Platformy. Może się jednak okazać, że Tusk, wobec braku oferty na dobrze płatną posadę w Brukseli, zostanie w kraju, a wtedy Platforma wystawi jego, a nie Trzaskowskiego. Co oczywiście byłoby prezentem dla PiS, bo Tusk ma duży elektorat negatywny. Po wyborach parlamentarnych pojawił się jeszcze jeden kandydat na prezydenta, czyli marszałek Hołownia, tyleż zabawny, co przekonany o swojej wielkości. W sytuacji gdy PSL i lewica nie mogą nawet marzyć o powodzeniu swoich kandydatów, start Hołowni byłby dużym wzmocnieniem jego partyjki. Równocześnie jednak będzie to kłopot dla Platformy, której zależy na utrzymaniu koalicji 13 grudnia aż do przyszłych wyborów parlamentarnych i wystawieniu wspólnej listy.
Można się więc spodziewać, że kampania prezydencka ruszy wkrótce po wyborach europejskich, być może jeszcze w lipcu, najdalej we wrześniu. Wcześniej Tusk musi sobie poradzić z kłopotami w rządzie. Do Brukseli wybiera się kilku ważnych dla niego ministrów i konieczna stanie się rekonstrukcja rządu. Kim zastąpić Budkę, Sienkiewicza, czy Kierwińskiego, a także kilku mniej ważnych, to jest pytanie, na które jeszcze nie znaleziono odpowiedzi. Obecny rząd Tuska okazał się na tyle słaby, że zmiany są konieczne, nie wiadomo jednak, czy nowi ministrowie okażą się bardziej pracowici i mniej kontrowersyjni. Dotąd Tuskowi wydawało się, że rząd nie musi się wysilać, bo opinia publiczna zajmie się komisjami śledczymi i wyczynami Bodnara wokół prokuratury. Komisje jednak okazały się klapą, a Polaków coraz bardziej irytuje wzrost cen i nieudolność rządu. Tusk usiłuje przykryć to agresją, ale nawet jego zagorzali zwolennicy są już znużeni i oczekują realnych sukcesów.
Wybory do europarlamentu miną, ekipa rządowa rozjedzie się na wakacje, ale u progu jesieni konieczne będą działania, które powstrzymają wzrost cen i znów rosnącą inflację. Obóz władzy obawia się jesiennego kryzysu, ale nie ma pomysłu jak temu zapobiec. Tymczasem Niemcy naciskają, żeby jeszcze bardziej wyhamować polską gospodarkę, a równocześnie rośnie pazerność nowej władzy, która w pośpiechu chce zabezpieczyć swoje interesy. Rozkradanie państwa to znak firmowy zaplecza rządzącej obecnie ekipy. Bogaci chcą się wzbogacić jeszcze bardziej, a ucierpi na tym wieś, emeryci, budżetówka, służby mundurowe, pracownicy dużych zakładów itd. Już dziś statystyki alarmują o rosnącym bezrobociu. W dodatku Polska przestanie być krajem bezpiecznym, a to z powodu napływu nielegalnych imigrantów z Afryki, których pozbędą się Niemcy, a których zobowiązał się przyjąć Tusk. Dlatego maleje zachwyt zwolenników obecnej władzy, którzy przez parę miesięcy z entuzjazmem przyjmowali łamanie prawa i deptanie konstytucji, ale teraz widzą, że poza agresją wobec przeciwników, rząd Tuska nie ma niczego do zaproponowania.
Ryszard Terlecki