[2023.02.17] Nowe centrum Europy
Dodane przez Administrator dnia 18/02/2023 15:03:21
Od wielu miesięcy punkt ciężkości polityki europejskiej przesuwa się coraz bardziej na wschód, do państw wschodniej flanki NATO. Decydującą rolę odgrywa tu Polska, która obok Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii najmocniej wspiera walczącą Ukrainę, szybko zbroi się, tworząc jedną z najsilniejszych w Europie armię, a także przoduje – mimo kryzysów, wywołanych pandemią i wojną – w rozwoju gospodarczym na naszym kontynencie. Oczywiście duże znaczenie odgrywają państwa sojusznicze, takie jak Litwa, Czechy czy Rumunia, ale Polska dysponuje największym potencjałem i najbardziej stabilną polityką zagraniczną. Dotychczasowe centrum polityki europejskiej, skupione wokół Berlina, Paryża i Brukseli stopniowo słabnie, czego dowodem jest m.in. druga już wizyta prezydenta USA w Polsce. To osłabienie wynika z przywiązania Niemiec i Francji do interesów z Rosją, a tym samym osłabienie europejskiego systemu obrony i fatalne w skutkach uzależnienie od rosyjskich surowców. Równocześnie słabnie Unia Europejska wstrząsana największą aferą korupcyjną w jej historii, co przekłada się na coraz większe kłopoty rządzących w Brukseli biurokratów, w większości pozostających pod silnym wpływem Niemiec.
To przesuwanie centrum politycznego do Europy Środkowej związane jest także z rosnącym znaczeniem Ukrainy, która mężnie opiera się rosyjskiej agresji. Jeżeli wojna zakończy się jej zwycięstwem, wówczas nasz region wzmocni się jeszcze bardziej. Ma to także wymierne korzyści, zwłaszcza dla Polski, przez którą biegną główne szlaki zaopatrzenia dla Ukraińskiej armii i gospodarki. Wzmocnienie i wzbogacenie Polski nie jest w interesie Niemiec, dlatego Berlin z ulgą przyjąłby zwycięstwo Putina i powrót do dawnych szemranych interesów z Rosją. To jednak w najbliższym czasie nie jest możliwe, tym bardziej, ze nie zgadzają się na to Amerykanie.
Korzyści dla Polski ze wzrostu jej pozycji międzynarodowej uzależnione są jednak od linii politycznej polskiego rządu. Jest jasne, że przejęcie władzy przez totalną opozycję przyniosłoby natychmiastowe załamanie dotychczasowego kursu i przejście na całkowitą zależność od Berlina i Brukseli. Tusk, Trzaskowski, czy któraś z opozycyjnych marionetek na czele rządu, oznaczałoby ponowne zniżenie się Polski do roli posłusznego klienta Niemiec, znów marzących o zdominowaniu Europy, tym razem nie militarnie, ale politycznie i gospodarczo. Coraz wyraźniejsza perspektywa zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w październikowych wyborach bardzo martwi zwolenników budowy europejskiego superpaństwa pod protekcją Niemiec, a polski przykład źle wpływa na wyniki wyborów w poszczególnych państwach członkowskich Unii, gdzie prawica zdobywa coraz większe poparcie. Przykładem są zwycięstwa prawicy we Włoszech i w Szwecji oraz rosnąca jej pozycja przed wyborami w Hiszpanii. Znaczenie rządzącej w Polsce formacji wzmacnia afera Sikorskiego, wpisująca się w krajobraz wizerunkowej kompromitacji proniemieckich brukselskich elit. Nawet wymiana Tuska na kogoś bardziej strawnego dla opinii publicznej i wyborców nie pomoże opozycji, choćby z tego powodu, że dokonywana jest za późno. W Ameryce, gdzie rządzą lewicowi demokraci zrozumiano, że w interesie bezpieczeństwa Europy i powstrzymania imperialnych mrzonek Rosji, konieczne jest wspieranie takiego polskiego rządu, który nie ugnie się przez defetyzmem Niemiec i kapitulancką postawą europejskiej lewicy. To dlatego Biden ponownie przyjeżdża do Polski.
Ryszard Terlecki