[2022.11.18] Ultimatum Tuska
Dodane przez Administrator dnia 19/11/2022 09:05:09
Daję wam miesiąc na decyzję: albo idziecie pod moim przywództwem, albo sam poradzę sobie z PiS – takie ultimatum postawił Tusk opozycyjnym partiom. Platforma jest gotowa przyjąć kandydatów Lewicy, Hołowni i PSL-u na swoje listy wyborcze, a po – zdaniem Tuska zwycięskich wyborach – utworzyć koalicyjny rząd. Oczywiście Platforma, jako największa opozycyjna partia dostanie najlepsze okręgi i najlepsze miejsca na listach, a po wyborach Tusk zostanie premierem i to on rozdysponuje ministerstwa według własnego uznania. Jest to wprawdzie propozycja dostania się do Sejmu dla kilkudziesięciu kandydatów mniejszych ugrupowań, ale równocześnie propozycja samobójstwa dla ich partii.
Co nie znaczy, że niektórzy z opozycyjnych liderów na to się nie zdecydują. Z sondaży wynika, że żadna z partii antyPiSu nie ma szans na rywalizowanie z Platformą, ale również nie może mieć pewności przekroczenia progu wyborczego. W najlepszej sytuacji jest Hołownia, zwykle uzyskujący około 10 procent, ale w dniu wyborów jego zwolennicy będą musieli zagłosować na nikomu nie znaną zbieraninę przypadkowych osób, „z łapanki” wciąganych do partii. Wtedy może się okazać, że dotychczasowi zwolennicy, obawiając się zmarnowania swoich głosów, zagłosują na Platformę. Podobnie może się zdarzyć Lewicy. Platforma od miesięcy wybiera kurs na lewo, a lewicowy elektorat jest rozczarowany sporami wewnątrz koalicji między postkomunistami z SLD, radykałami od Biedronia i dogmatykami od Zandberga. Gdy w sondażach słupki poparcia niebezpiecznie zmaleją, Czarzasty może podjąć desperacką decyzję o przyprowadzeniu do Platformy przynajmniej części swoich działaczy i w ten sposób zdobyć poselski mandat dla siebie.
O PSL-u szkoda pisać, bo partia, która i dziś balansuje wokół progu wyborczego, może zostać jedynie przystawką kogoś silniejszego. Kosiniak-Kamysz chciałby do Platformy, inni wolą Hołownię, ale nie ma to znaczenia, bo tu czy tu, na listach „ludowcy” zostaną potraktowani jak na to zasługują i z trudem wyżebrzą parę mandatów. Konfederacja też walczy o przekroczenie progu wyborczego, ale wewnętrznie skłócona nie ma dużych szans na spełnienie swoich marzeń, czyli znalezienie się w głównym opozycyjnym bloku obok Platformy.
Jeżeli nic nie wyjdzie z postawionego ultimatum i z połączenia opozycyjnych słabeuszy na jednej liście z Platformą, Tusk będzie musiał wykazać się jakimś innym, choćby skromnym sukcesem. Zapowiada więc utworzenie tzw. gabinetu cieni, złożonego z młodych posłów i samorządowców Platformy. Jest to próba odciągnięcia „młodych” (zwykle już bliżej pięćdziesiątki) od rozmaitych pomysłów Trzaskowskiego, którego Tusk uważa za słabeusza i politycznego nieudacznika. Taka grupa mogłaby udawać, że pracuje nad jakimś konkretnym programem, ponadto mogłaby szachować starych partyjnych wyjadaczy, którzy nie chcą żadnych zmian i interesuje ich wyłącznie ponowne znalezienie się w parlamencie. Pomysł gabinetu cieni byłby też zaporą przed mrzonkami Hołowni o przeprowadzeniu wotum nieufności dla rządu i zaproponowaniu na premiera któregoś z bezbarwnych nudziarzy, wspierających jego partyjkę. Co będzie gdy gabinet cieni nie wypali? Wtedy Platformie pozostanie dryfowanie do wyborów i zmaganie się ze słabnącą popularnością Tuska.
Ryszard Terlecki