[2007.09.13] Strach
Dodane przez Administrator dnia 13/09/2007 21:10:19
To co najbardziej rzuca się w oczy podczas rozpoczynającej się kampanii wyborczej, to strach niektórych jej uczestników, przewidujących rychłą śmierć swoich ugrupowań. Trudno się dziwić: nie jest łatwo brać udział we własnym pogrzebie, a może się okazać, że taki właśnie będzie efekt wyborczego sprawdzianu, zapowiedzianego na 21 października, a więc już za 5 tygodni.
Co najmniej trzy partie, które Sejmie odgrywały dotąd mniejszą lub większą rolę, mają szansę nie przeżyć tej jesieni. Stosunkowo w najlepszej sytuacji jest PSL, który nieraz już żegnał się z własną parlamentarną reprezentacją, a w ostatniej chwili, rzutem na taśmę, zdobywał jednak parę punktów powyżej wyborczego progu. PSL zdołał ocalić część swoich wiejskich struktur, często umocowanych w lokalnych samorządach, co daje tej partii możliwość prowadzenia kampanii tam, gdzie inni docierają jedynie za pośrednictwem telewizji. Przy wielkim wysiłku PSL ma szansę zdobyć 5 – 6 procent głosów, jednak nie więcej, ponieważ ludowa partia nie istnieje w dużych miastach. Z kolei Samoobrona, po blamażu Leppera i Łyżwińskiego, ma szansę liczyć jedynie na polityczną szarą strefę, zainteresowaną w destabilizowaniu państwa i ochronie szemranych interesów – wydaje się jednak, że tego pokroju wyborców nie wystarczy do przekroczenia wyborczego progu. Liga Rodzin w pośpiechu zawiera marionetkowe sojusze, ale ostatecznie ośmieszona przez sojusz Giertycha z Kaczmarkiem, raczej nie może marzyć o utrzymaniu się na politycznej scenie.
Tym razem wyborów boją się także postkomuniści, trwożliwie zebrani wokół Kwaśniewskiego, dodatkowo obciążeni balastem garstki działaczy byłej Unii Wolności, dziś nie dysponujących już żadnym elektoratem. SLD wykonało manewr samobójczy, gdy pozbyło się swoich weteranów z Millerem i Oleksym na czele, licząc w zamian na poparcie „Gazety Wyborczej” i kilku znanych dziennikarzy, od dawna nawołujących do stworzenia wspólnej partii z dawnej opozycyjnej lewicy i dawnego PZPR-owskiego betonu. Wobec braku programu i skłóconego zaplecza, jedynym atutem Lewicy i Demokratów pozostał były prezydent, bardzo już jednak ograny, a ostatnio popełniający kolejne polityczne gafy. SLD ma nadzieję na przyszły sojusz z Platformą Obywatelską, jest jednak raczej wątpliwe czy Tuskowi takie towarzystwo opłaciłoby się przed wyborami prezydenckimi.
Dwa ugrupowania, pomiędzy którymi rozegra się wyborcza batalia, rozpoczynają kampanię z nierównych pozycji. PO ma za sobą telewizję, za to nie może liczyć na zdobycie poparcia na wsi, a ponadto Tusk musi kandydować w Warszawie, która ma dość bałaganu i nieudolności rządów Platformy w stołecznym magistracie. PiS ma przeciwko sobie przeciwników lustracji, ale chociaż są oni hałaśliwi i aroganccy, to zarówno w środowiskach akademickich, jak i dziennikarskich, stanowią znikomą mniejszość. Krótka kampania zapowiada się więc emocjonująco, a jej wyniki mogą być zaskoczeniem dla większości politycznych komentatorów. Tym bardziej, że natężenie politycznej rywalizacji może skutkować wyższą niż zwykle frekwencją przy wyborczych urnach.
Ryszard Terlecki