[2021.12.03] Rocznicowa kompromitacja
Dodane przez Administrator dnia 03/12/2021 16:04:15
Opozycja świętowała szóstą rocznicę powstania KOD (dla tych, którzy już nie pamiętają, a pewnie jest ich w Polsce miażdżąca większość, przypominam nazwę tej groteskowej organizacji: Komitet Obrony Demokracji), co najlepiej pokazuje poziom i siłę Platformy, a także jej politycznych naśladowców (jak Hołownia) lub trudnych do odróżnienia sojuszników (jak Nowa Lewica i PSL). O degrengoladzie totalnej opozycji świadczy fakt, że na jubileuszu KOD zjawił się też jej naczelny zjednoczyciel, czyli Donald Tusk osobiście. Doprawdy trudno o coś bardziej śmiesznego i skompromitowanego, niż ta organizacja, o której nawet nie wiadomo, czy jeszcze istnieje. Ale skoro obchodzi swój jubileusz to widocznie znalazła się gromadka naiwniaków, którzy wciąż jeszcze wierzą w absurdalne hasła, którymi KOD afiszował się przed laty. Swoją drogą ciekawe, czy obecny był także dawny lider, popularnie zwany alimenciarzem i czy przy tej okazji znów zbierano datki do puszek?
Tusk za wszelką cenę usiłował umarłej organizacji dać jakąś iskierkę nadziei na przyszłość, ale ponieważ nie jest to możliwe, odnosił się do przeszłości. Opowiadał na przykład, że w czasach gdy w Polsce przedstawiano go jako jednego z ważniejszych polityków Europy (kto w Europie, poza garstką brukselskich oficjeli, znał jego nazwisko?), KOD był ważny nie tylko w polskich opozycyjnych mediach, ale także… w Europie. „Nie macie pojęcia, ile energii, ile siły przetrwania i wiary w przyszłość dawaliście Polakom i Europejczykom” – mówił. Europejczykom dawali siłę przetrwania?! A co mieli przetrwać Europejczycy? Czyżby Unię Europejską? Tego Tusk nie wyjaśnił. Porównał za to KOD do Komitetu Obrony Robotników, Studenckiego Komitetu Solidarności i wreszcie do samej „Solidarności”. Można by się irytować, a szczególny powód do irytacji mieliby działacze „S”, gdyby to mówił ktoś z poważnych polityków. Tusk jednak coraz częściej staje się pośmiewiskiem Internetu i komentatorów politycznej sceny. Jego spotkania z Lempart, wspólne występy z Owsiakiem, teraz odwoływanie się do minionej nadziei, jaką kiedyś upatrywano w KOD, to wszystko pokazuje go jako specjalistę od kolejnych fuszerek. Poparcie dla Platformy, jako największej partii opozycyjnej utrzymuje się głównie dzięki słabości jej konkurentów z lewicy. Czy jednak wyborcy PO za dwa lata zechcą głosować na Lempart, Frasyniuka, Jachirę czy Nitrasa, którzy dostaną dobre miejsca na listach wyborczych? Raczej należy się spodziewać, że za kilka miesięcy, a może za rok pojawi się nowa partia opozycyjna, której poparcia udzielą TVN i „Gazeta Wyborcza”. Okaże się wtedy, czy będzie to nowy Petru, Biedroń czy Hołownia, z którymi wcześniej wiązano tak wielkie nadzieje?
Jedno jest pewne: kończą się złudzenia Platformy, że Tusk da jej szansę na zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Tym bardziej, że o rewanżu za przegraną sprzed roku wciąż myśli Trzaskowski. Czy inni też liczą na poparcie partii? Czy Sikorski nie chciałby znów wrócić do czynnej polityki? Czy Budka pogodził się z odsunięciem go na drugi plan? Tymczasem niemoc intelektualna Platformy, brak programu na przyszłość, obciążenie postaciami w rodzaju Grodzkiego, brak dyscypliny w klubie parlamentarnym i błąd przekazania partyjnej władzy Tuskowi, zapewne zemszczą się jeszcze przed wyborami. Pozostaje więc taktyka awantury za awanturą, a także liczenie na zagranicę, która w zamian za zdradę interesów własnego kraju, zechce nadal udzielać pomocy.
Ryszard Terlecki