[2021.08.27] Opozycyjne złudzenia
Dodane przez Administrator dnia 28/08/2021 11:58:00
Wobec tragedii, jakiej doświadcza Afganistan – gdzie politycznej stabilizacji bronili też polscy żołnierze – bledną nasze wewnętrzne spory i jeszcze bardzie powszednieją agresywne poczynania opozycji. W trakcie parotygodniowej przerwy w obradach Sejmu opozycja zdążyła już złożyć wniosek o odwołanie ministra rolnictwa, a teraz szykuje się do wystąpienia o odwołanie Elżbiety Witek, marszałek Sejmu. Ten drugi wniosek jest trudniejszy, bo wymaga tzw. konstruktywnego wotum nieufności, czyli połączenia wniosku o odwołanie marszałka z równoczesnym zgłoszeniem kandydata na tę funkcję. Aby to było możliwe i opozycja uzyskała szansę na zdobycie większości w głosowaniu, konieczne jest współdziałanie wszystkich klubów opozycyjnych, a więc Platformy, Lewicy, partii Hołowni, PSL i Konfederacji. Do tego towarzystwa dołączył teraz Gowin ze swoją partyjką, chociaż można przypuszczać, że będzie usiłował wytargować coś dla siebie i jeszcze podejmie próby rozmów z obydwiema stronami. Czego można się po nim spodziewać? Dla opozycji był cenny, gdy miał 18 posłów, potem jednak, brnąc w krytykę rządu, stopniowo ich tracił. Jeszcze kilka tygodni temu miał ich dziewięciu, teraz zostało mu tylko czworo, którzy razem z nim atakują partię, dzięki której dostali się do Sejmu. Gowin przestał być atrakcyjny dla Tuska, pozostaje mu jeszcze nadzieja na przygarnięcie przez Hołownię albo PSL.
Z odwołaniem marszałek Witek jest ten problem, że opozycja musi wskazać swojego kandydata na jej miejsce. Dogadanie się nie będzie łatwe. Część Platformy chciałaby wystawić Kidawę-Błońską i ten pomysł gotów jest zaakceptować Tusk. Problem jednak w tym, że chętnych jest więcej: Budka, który za wszelką cenę chciałby być kimkolwiek ważnym; Nitras, który marzył o karierze u boku Trzaskowskiego, a teraz Tusk pokrzyżował mu plany; Tomczyk, którego pozbawiono przewodnictwa nad klubem PO, a także kilka pań posłanek, które uważają, że jak może być Kidawa, to czemu nie one. Marszałkowanie marzy się Kosiniakowi-Kamyszowi, a także Zgorzelskiemu z PSL, który uważa, że ma większe kwalifikacje od swojego prezesa. Posady marszałka nie odmówiłby Czarzasty z SLD, wie jednak, że jego szanse są znikome. Konfederaci najczęściej głosują razem z Platformą i Lewicą, ale dobrze wiedzą, że ich kandydata nikt poważny nie weźmie pod uwagę. Wreszcie Gowin też chciałby być marszałkiem, ale opuściła go większość jego posłów i teraz w Sejmie już się nie liczy.
Nie wiadomo, czy opozycja zdoła się porozumieć w sprawie wspólnego kandydata. Ponadto musiałaby jeszcze przekupić paru tzw. posłów niezależnych (np. poseł mniejszości niemieckiej z oczywistych powodów głosuje razem z opozycją). Gdyby to się udało, a Prawo i Sprawiedliwość straciłoby marszałka, w nieodległej perspektywie konieczne stałoby się ogłoszenie przedterminowych wyborów. PiS nie mógłby przeprowadzać w Sejmie ustaw, koniecznych przy wprowadzaniu w życie poszczególnych elementów Polskiego Ładu, a opozycja usiłowałaby odwoływać kolejnych ministrów. Wobec takiego scenariusza jedynym rozwiązaniem byłby wniosek o samorozwiązanie Sejmu i prawdopodobnie wczesną wiosną odbyłyby się wybory. Dopóki jednak PiS dysponuje większością głosów w Sejmie, trzeba myśleć raczej o pracy na rzecz dalszego rozwoju Polski niż o wcześniejszej o dwa lata kampanii wyborczej.
Ryszard Terlecki