[2021.07.16] Powrót? Na długo?
Dodane przez Administrator dnia 17/07/2021 12:44:08
Czy Donald Tusk po latach wrócił do Polski, bo znudził się europejskimi luksusami, które oferowały mu brukselskie salony? A może to on znudził się liderom niemieckiej partii w Parlamencie Europejskim, którzy nie chcieli przedłużyć mu kadencji, więc uznał, że lepiej samemu wycofać się pod pretekstem tęsknoty za politycznymi przepychankami w jego dawnej partii, czyli w Platformie? A może to brukselsko-berlińscy protektorzy namówili go na ten powrót, żeby wzmocnić swoich kooperantów w Warszawie? Tak czy inaczej sprawił niespodziankę swoim partyjnym kolegom, bo po wielu niedotrzymanych obietnicach powrotu, ostatecznie jednak wrócił. Przez kilka dni trwał festiwal jego spotkań i wypowiedzi, który skwapliwie relacjonowały wszystkie telewizje, zarówno opozycyjne, jak i prorządowa. W tym czasie dokonano akrobatycznych sztuczek przejęcia kierownictwa nad Platformą (Budka przestał być szefem i został wycofany do drugiego szeregu, a Kopaczowa jak niepyszna musiała zrezygnować z funkcji wiceprzewodniczącej), co w końcu się udało mimo kwaśnej miny Trzaskowskiego, któremu marzyła się kariera lidera totalnej opozycji. Sondaże odnotowały powrót Platformy na drugie miejsce w okolicach 20 procent i powrót partii Hołowni na dalszą pozycję, a wśród posłów i senatorów największego klubu opozycji rozgorzał spór, czy Tusk w dłuższej perspektywie przysporzy im wyborców, czy raczej zniechęci część z tych, co jeszcze pozostali.
Reszta opozycyjnych partii zadeklarowała ostrożne zainteresowanie. Dla Hołowni, niezależnie od doraźnego spadku notowań, powrót Tuska może być sporym kłopotem. Łatwo było ogrywać zabawnego Budkę i wyciągać mu posłów, a trudniej będzie mierzyć się z byłym premierem i przekonywać, że Platforma-bis, jaką starał się zbudować Hołownia, jest mniej obciachową wersją od zużytego już ugrupowania. Kto teraz będzie słuchał infantylnych wynurzeń politycznego celebryty, gdy na politycznej arenie boksować się będą Tusk, Trzaskowski, Schetyna, Budka i pomniejsze figurki platformianej wojny domowej? Tym bardziej, gdy dotychczasowi sojusznicy, czyli TVN i „Gazeta Wyborcza” uznają, że Tusk będzie wdzięczniejszym tematem dla ich widzów i czytelników.
Lewica zgrzyta zębami, bo irytują ją sugestie zwolenników Tuska, zakładających podporządkowanie całej opozycji byłemu „królowi Europy”. Lewica, która z trudem wróciła do Parlamentu, nie ma ochoty znaleźć się w roli trochę nieświeżej przystawki i w wyborach skończyć na ławce rezerwowych. W partii toczy się wewnętrzna walka między weteranami komuny, a lewacką, nieco już podstarzałą młodzieżą. Lewica chciałaby dołączyć do „tęczowej” Europy, ale Tusk, który właśnie stamtąd wrócił, może stać się reprezentantem tych, którym spieszy się do jednego europejskiego państwa. W najgorszej sytuacji jest PSL, który pozbierał trochę spadów z innych partii i wciąż balansuje na granicy wyborczego progu. Jego działacze pójdą za silniejszym, który zapewni im ochronę posad i dochodów w samorządowych interesach, a Tusk z pewnością wydaje się pewniejszą inwestycją niż polityczny amator Kosiniak-Kamysz.
Za dwa – trzy tygodnie zainteresowanie Tuskiem opadnie, za miesiąc mało kto będzie pamiętał o jego zaskakującym powrocie. Platforma znów będzie nużyć powtarzanymi od lat sloganami, a rywale Tuska w jego własnej partii zadbają o to, aby nie wyrósł nad nich zbyt wysoko. Wtedy polityka wróci do tej normy, którą znamy od sześciu lat.
Ryszard Terlecki