[2007.08.18] Żegnaj Przyjacielu
Dodane przez Administrator dnia 18/08/2007 13:44:34
Śmierć Kazimierza Fugla w zasadzie nie zaskoczyła nikogo. Od dłuższego czasu ciężko chorował. A jednak, gdy w nocy zadzwonił do mnie kolega z wiadomością, że Kaziu zmarł, zrobiło się jakoś pusto.
Poznałem Go w stanie wojennym w Wojewódzkim Areszcie Śledczym w Załężu, gdzie ulokowano ośrodek dla internowanych. O ile nie myli mnie pamięć, trafił tam wiosną 1982 roku, chyba jeszcze przed Wielkanocą. Jak powiedzieli mi wówczas koledzy, internowano Go za to, że opiekował się rodzinami aresztowanych, internowanych i skazanych. Ta chęć pomagania, była charakterystycznym rysem jego osobowości. Z pozoru szorstki, miał gołębie serce. Gdy ktoś zwrócił się do niego o pomoc, gdy szczerze opowiedział o swoich kłopotach, Kazek miękł jak wosk i brał się za organizowanie potrzebnego wsparcia. Po wyjściu na wolność organizował transporty darów z Francji dla przygniecionego stanem wojennym społeczeństwa, współpracując bardzo blisko z ks. Kazimierzem Jancarzem.
Z tej potrzeby pomagania innym zrodziła się później idea powołania Towarzystwa Solidarnej Pomocy, którego Kazek był założycielem i wieloletnim prezesem. Z prezesowania zrezygnował niedawno, gdy zmogła go – jak się okazało śmiertelna - choroba. Kierując Towarzystwem zorganizował dziesiątki wyjazdów kolonijnych dla dzieci, przez lata prowadził aptekę darów, zorganizował wypożyczalnię sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego dla chorych i niepełnosprawnych. Był jednym z najbardziej prostolinijnych i uczciwych ludzi, jakich spotkałem w swoim życiu. Na serio kierował się słowami św. Pawła, które przyjął za motto swojego Towarzystwa: „Jedni drugich brzemiona noście”. Pracując dla innych, nie dorobił się nawet własnego samochodu…
Znajomy, który zadzwonił do mnie z wiadomością o śmierci Kazika, dodał na koniec: „No cóż, pomódl się za Niego”. Pomodliłem się, chociaż mam nieodparte przekonanie, że On tej modlitwy nie potrzebuje. Że Pan już Go przyjął do swego królestwa. Że teraz On będzie modlił się za nas.
Jan L. FRANCZYK