[2021.05.14] Mam słabość do leszczy
Dodane przez Administrator dnia 14/05/2021 16:18:49
Do leszczy mam słabość jeszcze z czasów, gdy kończyłem szkołę podstawową, a ryby dopiero co zaczynałem łowić. Te pierwsze ryby, to były niewielkie płotki, okonie, karasie… Pierwszą, większą rybą, jaką złowiłem był właśnie leszcz. Może mierzył trzydzieści centymetrów? Może trochę więcej? Dokładnie już nie pamiętam, ale w mojej pamięci zachował się obraz mojej pierwszej, naprawdę dużej ryby. Bo była duża – w porównaniu z kilkunastocentymetrowymi karasiami, płotkami czy okonkami. I tak zrodził się mój sentyment do leszczy. Który trwa do dzisiaj.
Kilkanaście lat później, wraz z bratem, odwiedzaliśmy niewielki cypel na zbiorniku w Czchowie, od strony drogi z Brzeska do Nowego Sącza. Na cyplu rosło kilka drzew, było trochę krzaków, ale dojście do wody było znakomite. Woda w tym miejscu miała od pół metra do metra głębokości. Dno było pokryte grubą warstwą mułu. I, co najważniejsze, były tam leszcze. Przyjeżdżaliśmy tam o świcie, a pierwsze brania zaczynały się gdzie o szóstej, siódmej rano. O dziewiątej kończyliśmy wędkowanie, bo leszcze wędrowały w inne rejony zbiornika. A my zawsze o tej porze mieliśmy już dozwolony przepisami komplet leszczy – zwykle podobnych rozmiarów. Od trzydziestu paru do czterdziestu centymetrów. Te świeżo złowione leszcze wieczorem smażyliśmy na grillu. Były wyborne – smakiem nie odbiegały od smaku innych szlachetnych gatunków. A zaczepione widelcem mięso samo zsuwało się po grubych ościach od kręgosłupa w dół. Wyjątkowy smak ówczesnych grillowanych leszczy też pamiętam do dzisiaj.
Dzisiaj, niestety, po tym ulubionym przeze mnie cyplu pozostało tylko wspomnienie. Przejeżdżając tamtędy czasami spoglądam z rozrzewnieniem na resztkę wzniesionego nad wodą terenu, wielkości paru metrów kwadratowych, otoczonego z każdej strony mułem i wodą o głębokości zaledwie kilku centymetrów. Tyle z tego zostało. Zresztą niemal cały czchowski zbiornik jest niemiłosiernie zamulony. A przecież mógłby być perełką zarówno dla wędkarzy jak i dla miłośników kajaków czy rowerów wodnych. Jakoś pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wyglądało na to, że zbiornik powróci do swojej wspaniałej formy. Bo zaczęto go odmulać od strony zachodniej, poniżej promu do Tropia. Kilkanaście metrów od linii brzegowej wykonano wtedy kamienny mur oporowy, W to nowe miejsce, pomiędzy brzegiem a murem, przerzucano wybrany z wody muł. Wszystko utwardzono kamieniami. Walec wyrównał i dzisiaj jest tam miejsce do parkowania. Ale na tym renowacja zbiornika się zakończyła. Jak głosi plotka – ponoć zabrakło pieniędzy.
Ale faktem pozostaje to, że w Czchowie narodził się mój niekłamany sentyment do leszczy. Do ryb, które później łowiłem także w innych miejscach – na mazurskich jeziorach i w naszej Wiśle na wysokości Mogiły i Łęgu.

Jakub Kleń