[2020.12.11] Nasze miejsce w Europie
Dodane przez Administrator dnia 12/12/2020 15:40:05
Czy opozycja ma rację żądając, aby Polska zamknęła oczy, zacisnęła zęby i przyjęła brukselskie, a właściwie niemieckie warunki udziału w unijnych funduszach? Co to może oznaczać? Zgodnie z proponowanymi przez Brukselę zapisami, Unia Europejska przekreśli traktaty, na podstawie których działa i będzie mogła wymagać od Polski dostosowania się do rozmaitych żądań, całkowicie sprzecznych z unijnym prawem. Będzie to mogła uczynić większością głosów mimo zapisów traktatowych, że we wszystkich najważniejszych sprawach obowiązuje zasada jednomyślności, czyli zgoda wszystkich państw członkowskich. Słuchając naszej rodzimej „nadzwyczajnej kasty” Bruksela będzie mogła kwestionować polski system prawny i domagać się, aby – w przeciwieństwie do innych państw Unii – działania sędziów pozostawały poza wszelką kontrolą i odpowiedzialnością. Będzie mogła zażądać, aby zgodnie z tendencją obowiązującą dziś na Zachodzie, kobiety miały prawo do aborcji „na życzenie”, pary homoseksualistów mogły adoptować i „wychowywać” dzieci, ludzie starzy mogli być poddawani eutanazji na życzenie rodziny, podobnie mogły być zabijane dzieci w dowolnym wieku, ponieważ ktoś uzna, że są nieuleczalnie chore. Unia mogłaby też wtrącać się do edukacji szkolnej, żądając na przykład wprowadzenia „wychowania seksualnego”, według lewackich bredni o „dowolnym wyborze płci” czy programów służących zwalczaniu normalnej rodziny.
Czy Niemcom, w czasie ich kierowania Unią Europejską (już tylko do końca tego roku), rzeczywiście tak bardzo zależy na stosowaniu wobec Polski przepisów niezgodnych z unijnym prawem? Można w to wątpić. W rzeczywistości chodzi o coś zupełnie innego. Toczy się gra o niemiecką dominację w Europie, zwłaszcza w Europie wschodniej, o ponowne sprowadzenie Polski (jak to było za Tuska i Kopacz) do roli posłusznego konsumenta niemieckich towarów, odbiorcę propagandy niemieckich (chociaż polskojęzycznych) mediów, petenta niemieckich urzędów i dostarczyciela taniej i potulnej siły roboczej. Tempo rozwoju gospodarczego Polski i innych państw naszego regionu (w tym Węgier) zaskoczyło kraje Zachodu, a u Niemców wzbudziło niepokój, że rosnąca w siłę Polska stanie się ich groźnym rywalem w ich polityce we Wschodniej Europie. Atakowanie Polski i Węgier, rzekomo za niestosowanie się do unijnych zaleceń i zmuszanie do podporządkowania się unijnym, ale wykonującym niemiecką politykę biurokratom, jest w interesie niemieckiej dominacji w Europie. Wtóruje im kilka państw, w których u władzy są liberalno-lewicowe rządy (Holandia, Dania, Norwegia), inne z kolei boją się sprzeciwić Niemcom z powodu dławiącego je zadłużenia, z którego wybawić ich mogą tylko unijne fundusze (Włochy, Grecja, Hiszpania, także Francja). Czy Niemcom powiedzie się marsz na Europę, tym razem bez czołgów?
Polska stanowczo sprzeciwia się łamaniu traktatów i budowaniu niemieckiej Unii. Naszym zdaniem Unia Europejska ma sens jako organizacja suwerennych państw, które zachowując swoją tradycję, szacunek dla chrześcijańskich wartości i przywiązanie do wolności, współpracują ze sobą dla wspólnego dobra. Budowa europejskiego państwa, w którym bogate Niemcy, a może także Francja, dominują nad resztą – nas nie interesuje. Dlatego uparcie będziemy walczyć o swoje.
Ryszard Terlecki