[2007.05.19] Dzień Kapusia
Dodane przez Administrator dnia 19/05/2007 14:40:17
Mamy w Polsce Dzień Matki i Dzień Ojca, Dzień Strażaka, Dzień Górnika, Dzień Nauczyciela... Od ubiegłego piątku, dzień 11 maja można spokojnie nazywać Dniem Kapusia. Bo prawdziwymi zwycięzcami długiej potyczki wokół ustawy lustracyjnej okazali się kapusie. Rektorzy niepublicznych szkół wyższych, którzy w latach PRL-u donosili na potęgę, łamali niejednemu naukową karierę, mogli wreszcie porządnie się wyspać. Nieźle popić mogli też kapusie-dziennikarze (którzy w latach komunizmu, wśród dziennikarskiej braci, stanowili tej braci połowę). Teraz spokojnie mogą gardłować o deptaniu praw człowieka przez Kaczyńskich. Taki jest efekt piątkowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy lustracyjnej.
Oczywiście zaskarżona przez SLD ustawa miała swoje ewidentne wady. Jak choćby użycie w niej niezbyt precyzyjnego terminu „dziennikarz”. W efekcie rodziło to mnóstwo wątpliwości, czy oświadczenia lustracyjne mają składać na przykład współpracujący z gazetami czytelnicy, których teksty od czasu do czasu pojawiały się na ich łamach. Niestety, największym błędem jaki popełnił prezydent Lech Kaczyński, było to, iż uległ sugestiom wielu antylustracyjnie nastawionych prawników i wprowadził poprawki, które co prawda zwiększały prawo lustrowanych do obrony, ale jednocześnie popsuły tekst ustawy przyjęty wcześniej przez parlament. Zresztą wkrótce po wprowadzeniu owych poprawek, ci sami prawnicy, wsparci przez niektórych dziennikarzy, przypuścili zmasowany atak na nową ustawę. Na to wszystko nałożyły się niechętne lustracji poglądy większości sędziów Trybunału Konstytucyjnego (wiadomo o tym, bo wcześniej swoje opinie wielokrotnie upubliczniali w mediach). Finał znamy.
W sobotnim, „niebieskim” Dzienniku, znalazła się długa rozmowa z eurodeputowanym Bogusławem Sonikiem na temat SKS-u. Sonik wspomina: „Ponurą postacią był inny tajny współpracownik o pseudonimie Mietek, który działał jako prowokator w środowisku Maleszki i Pyjasa. Już za wolnej Polski pełnił funkcje dyplomatyczne, ciągle jest profesorem UJ”.
Domyślam się o kogo chodzi. W końcu w III RP dyplomatów wywodzących się UJ było zaledwie kilku. Ale ten przykład pokazuje, że sprawa lustracji nie jest zamknięta. Nadal do mediów przeciekać będą różne sensacyjne informacje. Aż do czasu otwarcia archiwów.
Jan L. FRANCZYK