[2007.02.10] Lepsze czasy dla piłki
Dodane przez Administrator dnia 10/02/2007 15:20:42
Walka z korupcją i rozmaitymi patologiami życia społecznego i politycznego nie przebiega w takim tempie, jakiego życzylibyśmy sobie dowiadując się codziennie o ujawnianych aferach sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat. Podobno nieco opieszałe tempo rozliczania niezwykłych majątków, jakich dorobili się z pozoru nobliwi urzędnicy i politycy, spowodowane jest nie tylko oporem wymiaru sprawiedliwości, przede wszystkim sędziów, ale także rozmaitymi prawnymi utrudnieniami, które sprawcom nadużyć tak długo zapewniały bezkarność. Do takich afer, których sprawcy naśmiewali się z prawa, należał skandal, do jakiego doszło w polskiej piłce nożnej. Aresztowanie w ciągu kilku miesięcy ponad 60 działaczy, sędziów i piłkarzy nie zrobiło żadnego wrażenia na władzach Polskiego Związku Piłki Nożnej, nawet wtedy, gdy aresztowany został jeden z członków tych władz. Prezes Listkiewicz i jego ekipa czuli się bezkarni, ponieważ mogli liczyć na poparcie międzynarodowych władz FIFA i UEFA. A te groziły, że jeżeli w rezultacie afery, zataczającej coraz szersze kręgi, władze PZPN zostaną odwołane, to futbolowa międzynarodówka wyrzuci Polaków z międzynarodowych rozgrywek. Ten szantaż, od lat skutecznie stosowany w podobnych sytuacjach także w innych krajach, uniemożliwiał rozliczenie wielu łapówkarzy i cwaniaków, zgarniających milionowe fortuny.
Musiało minąć wiele miesięcy i sportowymi macherami musiały zapełnić się areszty, żeby władze państwowe zdecydowały się zawiesić zarząd PZPN, a w jego miejsce wprowadzić kuratora. Oczywiście do ostatniej chwili słyszeliśmy w telewizji aroganckie zapewnienia piłkarskich bossów, że „nie ma odpowiedzialności zbiorowej” i zarząd PZPN nie odpowiada za nieuczciwych kolegów. Na szczęście minister sportu tym razem nie dał się wykiwać zapewnieniami, że „już wkrótce” odbędą się wybory, a wtedy – kto wie – może nawet wybrane zostaną nowe władze. Jak zwykle wszystko wskazywało na to, że zarząd pozostanie ten sam, aby tylko nie oddać władzy w ręce ludzi, którzy mogliby rozliczyć kombinacje swoich poprzedników. Teraz sytuacja stała się jasna: być może polska drużyna przez parę miesięcy czy nawet rok nie wystąpi na międzynarodowych imprezach, ale wreszcie jest szansa, żeby uleczyć tę dziedzinę społecznego życia, którą od dawna niszczyła gangrena lewych interesów.
Piłka nożna od dawna zasługuje na społeczną kuratelę i to nie tylko z powodu sprzedawanych meczów. Tolerowanie przez kluby awanturniczej hołoty, która wszczyna burdy na stadionach i po ich opuszczeniu, od dawna wymaga radykalnych działań. Nikt tych działań nie ma odwagi podjąć – przeciwnie, politycy starają się przypodobać stadionowej publice, a na trybunach, skandujących najbardziej wulgarne epitety, zdarza się spotykać nawet znanych duchownych.
Rozliczanie zarządu PZPN to iskierka nadziei na lepsze czasy dla polskiego sportu. A póki co kibicujmy piłkarzom ręcznym, którzy bez pieniędzy, bez pseudokibiców i bez hałaśliwej reklamy, odnieśli sukces, o jakim w piłce nożnej nawet nie mamy co marzyć.
Ryszard Terlecki