[2007.01.26] Sprawiedliwość nierychliwa
Dodane przez Administrator dnia 26/01/2007 15:59:52
Czy po latach sporów, zaniechań, wykrętów i matactw, ustawa dekomunizacyjna ma wreszcie szansę zakończyć okres naszego rozliczania się z komunistyczną przeszłością? Senator Piotr Andrzejewski z PiS przygotowuje odpowiedni projekt, który po zakończeniu prac nad ustawą budżetową ma trafić pod obrady klubu parlamentarnego PiS, a następnie pod obrady Sejmu. Ustawa uniemożliwiałaby wysokim funkcjonariuszom aparatu PZPR oraz funkcjonariuszom bezpieki, zajmowanie stanowisk w rządzie i w administracji państwowej, a także we władzach spółek Skarbu Państwa.
Dekomunizacja już kilka razy była przedmiotem dyskusji, nawet w Sejmie, ale dotąd komuniści dysponowali wystarczającym poparciem, aby utrącić każdą inicjatywę zmierzającą do usunięcia z polskiej polityki sowieckich kolaborantów oraz przestępców z bezpieki. Teraz, po latach rozkradania państwa, dawna komuna odchodzi na emeryturę, a jej młodsi następcy nie zamierzają zawracać sobie głowy obroną partyjnych ramoli. Tyle tylko, że obecnie dekomunizacja będzie miała wyłącznie symboliczne znaczenie, bo nawet – odpukać – gdyby SLD jakimś cudem wróciło do władzy, to nikt przytomny nie brałby do rządu wystarczająco już skompromitowanych staruszków.
Większe znaczenie ma inny projekt, również przygotowywany przez PiS. Według niego UB i SB zostałyby uznane za organizacje przestępcze, a ich byli funkcjonariusze pozbawieni niesłusznie zdobytych przywilejów. Najważniejsze jednak, że według tego projektu, esbecy ponosiliby odpowiedzialność karną za zatajanie informacji o swojej służbie – w tym także o tajnych funkcjonariuszach – a ponadto podlegaliby karze za ukrywanie dokumentów SB. Jak wiadomo podczas obecnie toczących się procesów lustracyjnych, esbecy spokojnie kłamią, uniemożliwiając ujawnienie swoich dawnych agentów.
O ile w sprawie dekomunizacji cała lewica stanie murem w obronie PZPR, w tym także różne resztówki Unii Wolności, o tyle tzw. deubekizacja stwarza przyjaciołom komunistów znacznie większe problemy. Organizacja, która ma na swym koncie zamordowanie dziesiątków tysięcy ludzi w latach 50-tych oraz co najmniej kilkuset w latach 70-tych i 80-tych, niewiele może mieć swoją obronę. Oczywiście esbecy będą się bronić dokładnie tak samo, jak hitlerowcy po wojnie: że działali na rozkaz oraz że nic nie wiedzieli o popełnianych zbrodniach. W wielu państwach, które jak Polska uwolniły się od zarazy komunizmu, miejscowe struktury tajnej policji bezpieczeństwa już dawno zostały uznane za organizacje przestępcze. U nas nie udało się rozliczyć nawet gen. Kiszczaka, ostatniego szefa bezpieki, który – jak pisała prasa – ze względu na stan zdrowia nie stawiał się na rozprawach sądowych, chociaż w tym samym czasie opalał się w Egipcie.
Czy ustawy zostaną wreszcie uchwalone zależy od determinacji PiS oraz od postawy Platformy Obywatelskiej, ponieważ na Samoobronę i Ligę Rodzin w tym wypadku liczyć raczej nie można. Do optymizmu skłania wiadomość, że za ustawą o bezpiece opowiada się dziś większość Polaków. Lepiej późno niż wcale.
Ryszard Terlecki