[2007.01.11] Bolesna lekcja pokory
Dodane przez Administrator dnia 11/01/2007 16:07:42
Pokora uchyla bramy nieba, pycha otwiera przedsionek piekła. Pycha tak bardzo potrafi zatruć duszę, że w końcu człowiek przestaje rozróżniać dobro i zło. I to jest najgorsze, co może spotkać człowieka. Dlatego Bóg dopuszcza czasami wyjątkowo trudne lekcje pokory – zwłaszcza wtedy, gdy człowiek zostaje upokorzony na oczach wszystkich. Boleśnie doświadczył tej prawdy w minioną niedzielę arcybiskup Stanisław Wielgus. Zamiast hołdu duchowieństwa i kwiatów od licznie zgromadzonych wiernych, otrzymał najbardziej bolesną lekcję pokory. Patrząc na jego targaną nerwowymi tikami twarz, było mi go najzwyczajniej żal - jako człowieka. Z drugiej jednak strony miałem świadomość, że konsekwentnie robił wszystko, by ten tragiczny finał się dopełnił. Co prawda, do współpracy z SB się przyznał, ale już po kanonicznym objęciu nowej diecezji, a do rezygnacji z funkcji metropolity skłoniła go dopiero prośba Benedykta XVI.
I nie było tak, jak w trakcie homilii sugerował prymas Józef Glemp, że młodego kapłana do współpracy z bezpieką zmusiły „zastraszenia, groźby i krzyki” ubeków. Dla ks. Wielgusa sprawą nadrzędną był bożek kariery naukowej – i dla tej kariery przystał na współpracę, która trwała 20 lat (fakt jego świadomej współpracy z SB potwierdziła ponad wszelką wątpliwość komisja historyczna powołana przez Episkopat Polski). A gdy stanął przed szansą objęcia najważniejszej stolicy biskupiej w kraju, zgodził się przyjąć tę funkcję pomimo świadomości swoich wcześniejszych uwikłań. Największe jednak zgorszenie wywołało to, że gdy pojawiły się przeciwko niemu zarzuty, nie wahał się publicznie kłamać. Starając się ukryć kompromitujące fakty ze swojej przeszłości, najwyraźniej nadużył też zaufania Ojca Świętego.
Ks. bp Jan Szkodoń, daleki od angażowania się w bieżącą politykę, wyznał reporterowi „Dziennika Polskiego”, że w trakcie Mszy św. odprawianej w uroczystość Objawienia Pańskiego modlił się w duchu do zmarłego papieża Polaka: „Janie Pawle II, uczyń cud, ten ingres odbyć się nie może”.
Jan L. FRANCZYK