[2016.09.16] Stare jak nowe
Dodane przez Administrator dnia 16/09/2016 16:14:54
Polacy lubią nowości w polityce, stąd sukcesy takich dziwolągów jak Partia Palikota, Ruch Kukiza, czy Nowoczesna. W wyborach pojawia się nowy szyld, przyciąga tych wszystkich, którzy już niejedną partię zaliczyli, ale nigdzie nie zagrzali miejsca, ogłasza się parę haseł w rodzaju „wszystkim będzie lepiej” i część wyborców maszeruje do urn zagłosować na politycznych weteranów, którzy udają nowicjuszy. Wynik zwykle nie przekracza 10 procent, co daje grupkę posłów, którzy dopiero gdy znajdą się w Sejmie, zaczynają szukać swojego miejsca i zabierają do układania programu. W międzyczasie wyborcy przekonują się, że rzekomi odnowiciele życia publicznego to w rzeczywistości sfrustrowani poszukiwacze łatwego chleba, szybko rozczarowani, bo w polityce łatwego chleba nie ma. Poparcie dla nowego ruchu, który twierdzi, że nie chce być partią, szybko spada i w następnych wyborach gwiazda jednego sezonu nie przekracza progu wyborczego. Skoro nie dostaje się do parlamentu, to błyskawicznie znika, a jej działacze zakładają kolejną „nowość”, znów licząc choćby na przejściowy sukces.
Taką partią jest Nowoczesna, utworzona w obawie, że Platforma nie podniesie się po wyborczej porażce, a co za tym idzie, po rozliczeniu popełnionych przez nią błędów i nadużyć. Diagnoza była słuszna, bo choćby afera reprywatyzacyjna w Warszawie pokazuje, że najwyżsi dygnitarze PO są zaplątani w podejrzane interesy i wkrótce mogą mieć poważne kłopoty. Nowoczesna miała zastąpić Platformę, a że czasu na tworzenie solidnej organizacji nie było, znaleziono paru byłych partyjnych działaczy, którym się w polityce nie powiodło, parę wykształconych pań, chwilowo bez konkretnego zajęcia, do tego paru sprytnych geszefciarzy i sklecono listę wyborczą, która otrzymała solidne medialne wsparcie. W ten sposób Nowoczesna znalazła się w Sejmie w liczbie 30 posłów (dla porównania: PiS ma 234 posłów, a Platforma 134). Początkowo działała jako przybudówka Platformy, np. angażując się w awanturę wokół Trybunału Konstytucyjnego, gdy jednak oceniła, że nie będzie łatwo przejąć jej posłów i działaczy, podjęła próbę samodzielnego utrzymania się na powierzchni wielkiej polityki. Stąd wrześniowy wyścig z Platformą w tworzeniu programów i rozpaczliwa próba odróżnienia się od silniejszego konkurenta.
Dziś partia fatamorgana, jaką jest ugrupowanie Petru, przedstawia propozycje, które mają sprawić, że telewizyjna publiczność zwróci uwagę na polityków, dotąd nie mających nic ważnego do powiedzenia. Ponieważ jednak nie jest łatwo o oryginalny program, sięgnięto po pomysły już zgrane i popularne wśród byłych lub niedoszłych polityków, nadal szukających dla siebie miejsca: ograniczenie możliwości wyboru posłów tylko do dwóch kadencji (to właśnie ukłon w stronę tych, którzy od lat bezskutecznie walczą o poselskie mandaty) czy ograniczenie władzy prezydenta. Za wręcz kabaretowy można uznać pomysł, aby partia broniąca interesów banków i korporacji, zwróciła się z apelem do Polaków o miesięczną składkę w wysokości 10 złotych. Ta żebranina pokazuje, że Petru nie może już liczyć nawet na skromne wsparcie ze strony finansjery.
Tak więc gdy z jednej strony mamy do czynienia z degrengoladą Platformy Obywatelskiej, z drugiej mnożą się kłopoty PSL z prokuraturą, a nadzieja tych, którzy stawiali na sezonowy sukces Nowoczesnej również okazała się chybiona. Opozycja słabnie i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie miała podnieść się z upadku.
Ryszard Terlecki