[2006.12.16] Wybory za trzy lata
Dodane przez Administrator dnia 16/12/2006 14:57:56
Czy wiosna 2007 roku przyniesie nam wybory parlamentarne? Czy powtarzające się afery wokół partyjek, wspierających sejmową większość Prawa i Sprawiedliwości, doprowadzą do takiego kryzysu, że dłuższe podtrzymywanie działalności obecnego rządu stanie się niemożliwe?
Mimo wszystko wydaje się to mało prawdopodobne. Można się spodziewać, że w rezultacie wyborów, przeprowadzonych w ciągu najbliższego roku, w Sejmie znalazłyby się tylko trzy partie: PiS, Platforma Obywatelska, a także SLD pod nowym szyldem Lewica i Demokraci (czyli SLD wraz z połkniętą przez niego Partią Demokratyczną). W takiej sytuacji PiS obawia się, że doszłoby do koalicji PO – SLD, czyli wspólnych rządów postkomunistów i liberałów. Samoobrona i PSL mają duże szanse nie znaleźć się w nowym Sejmie, natomiast LPR nie znajdzie się tam z pewnością, co bardzo ograniczy możliwość powołania rządowej koalicji, właściwie tylko do dwóch wariantów: PiS – PO oraz PO – SLD. Jan Rokita zapewnia, że realny jest tylko PO – PiS, natomiast liberalna większość w jego partii, z Tuskiem na czele, bynajmniej nie wyklucza porozumienia z lewicą.
Prawo i Sprawiedliwość chce wywiązać się z przedwyborczych zapowiedzi rozliczenia afer, trapiących III Rzeczypospolitą. Jeżeli zdoła to wykonać, może liczyć na przychylność swojego dotychczasowego elektoratu, a nawet na pozyskanie nowych wyborców. Na to jednak, aby aferzyści trafili przed sądy, potrzeba jeszcze sporo czasu, a powrót do władzy SLD, nawet w sojuszu z PO, natychmiast doprowadzi do wstrzymania procesu naprawy państwa. PiS nie odda więc władzy za wcześnie, nawet gdyby znów przyszło przynajmniej przez pewien czas rządzić bez sejmowej większości. Ponieważ jednak trwa nieprzerwanie proces rozpadu Samoobrony, którą opuszczają kolejni posłowie, a równocześnie w PO dojrzewa idea rozsądnie myślących, aby porzucić jałową koncepcję bezprogramowej opozycji, prezentowaną przez Tuska i Komorowskiego, można przypuszczać, że obecną większość w ciągu kilku miesięcy zastąpiłaby nowa większość, już bez potrzeby kompromitowania się obecnością Giertycha i Leppera. Obecny Parlament ma jeszcze przed sobą pełne trzy lata i jak uczą dotychczasowe doświadczenia, znaczna większość posłów, którzy na ponowny wybór nie mogą liczyć, w razie potrzeby nie dopuści do przedterminowego rozwiązania ich obecnego miejsca pracy, dostarczającego obfitych diet i licznych przywilejów.
Mimo że nie zanosi się na przyspieszone wybory, nie ma co liczyć na uspokojenie nastrojów i polityczne zawieszenie broni. Aferzyści, którzy dorobili się ogromnych fortun, zrobią wszystko, aby uratować swoje majątki. Dla nich najważniejsze jest obalenie rządów prawicy. Dopóki jednak antypisowska opozycja nie dorobi się wyrazistych liderów, to na zmianę społecznych sympatii nie bardzo może liczyć. Tym bardziej, gdy brakuje pomysłów na przyszłość, a jedyne hasło, powtarzane do znudzenia: „im gorzej tym lepiej”, nie zachęca do powierzenia władzy w ręce frustratów, obrażonych na polityczną rzeczywistość.
Ryszard Terlecki