[2015.11.08] Jesienne klenie (II)
Dodane przez Administrator dnia 08/11/2015 16:16:15
Gdzie klenia szukać jesienią, a zwłaszcza późną jesienią? Odpowiem może trochę przewrotnie, zaczynają od odpowiedzi na inne pytanie: a gdzie późną jesienią kleni raczej nie szukać? Otóż wielu kleniowych łowców omija w listopadzie duże rzeki. W takich rzekach klenie odchodzą od brzegów, rozpierzchają się na dużych obszarach i znalezienie stanowiska pojedynczej dużej sztuki czy całego stada będzie kwestią przypadku. To dlatego nie wybieram się na listopadowe klenie nad Wisłę. Raczej rezygnuję też z dolnego biegu Dunajca. Późną jesienią wolę niewielkie rzeczki, a nawet potoki, w których w lecie roiło się od kleni. W takiej niewielkiej rzece łatwiej jest wędrować z przepływanką czy lekkim spinningiem i wypatrywać potencjalnych stanowisk kleni. Łatwiej penetrować wszystkie ciche zakątki położone w śródrzeczu i obmywane szybszym nurtem, łatwiej sprawdzić wszystkie osłony za pojedynczymi głazami, za zatopionymi korzeniami, drzewami, za wcinającymi się w wodę cyplami… Bo w takich miejscach możemy spotkać klenia, który bardzo rzadko wychodzi teraz na żer w pełny nurt. Dlatego, że pod koniec jesieni kleń oszczędza energię. W chłodnej wodzie ma wolniejszą przemianę materii, a więc nie jest zmuszony żerować ani tak często, ani tak obficie. Szuka więc stanowisk, w których może przebywać oszczędzając swój wysiłek, a które niespecjalnie różnią się od stanowisk wiosennych czy letnich.
Specjaliści od kleni twierdzą, że ryba ta ciałem siedzi w spokojnej wodzie, ale swoimi zmysłami cała jest w nurcie. Coś w tym jest. Bo wielokrotnie doświadczałem sytuacji, gdy przynętę podprowadzałem niemal pod pysk klenia, a ryba rzadko okazywała nią zainteresowanie. Natomiast, gdy ta sama przynęta spływała szybko wzdłuż granicy nurtu, klenie atakowały ją zawzięcie. Warto więc pamiętać jesienią i zimą, że klenie co prawda żyją w cichym, spokojnym zakątku, ale jadają w nurcie.
A skoro pojawiło się hasło „jedzenie” pora napisać parę zdań o kleniowych jesiennych przynętach. Tych o tej porze roku nadal mamy spory wybór. Ci, którzy lubią wędrówki z lekką spinningówką mogą z powodzeniem połowić na maleńkie woblery lub miniaturowe obrotówi. Sprawdza się także przepływanka z pęczkiem czerwonych robaków, a nawet z kilkoma białymi robaczkami. Kiedyś ładnego klenia złowiłem w Uszwicy za Brzeskiem na gruntówkę z lekkim ołowiem dennym. Przynętę, a była nią żwawa rosówka, posłałem na granicę głębokiego dołka i szybkiego, przelewającego się przez kamienie nurtu. Kleń wziął po kilkunastu minutach od zarzucenia zestawu. Było dokładnie tak, jak w swojej książce „Sztuka łowienia ryb w rzecze” napisał Jacek S. Jóźwiak: „Dopiero przepuszczenie czy poprowadzenie przynęty w nurcie obok stanowiska (kleni) przynosiło branie. Mocne machnięcie ogonem, błyskawiczny wyskok i próba powrotu. Nieudana, bowiem kleń zapinał się na haku nawet bez zacięcia”.
I takich spotkań, z atakującym przynętę kleniem, wszystkim życzę.
Jakub Kleń