[2015.10.09] Przybudówki Platformy
Dodane przez Administrator dnia 09/10/2015 19:19:26
Oglądam w telewizji wygadanych facetów w drogich garniturach, którzy zapewniają, że wiedzą jak zapewnić szybszy rozwój Polski. To przedstawiciele partii ekonomisty Petru, od wielu tygodni prowadzącej wielką i bardzo kosztowną kampanię za pomocą bilbordów. Skąd partia, która powstała kilka miesięcy temu, posiada tak ogromne pieniądze? Za bilbordy z Kopaczową, które też straszą w każdym mieście i miasteczku oraz przy każdej bardziej ruchliwej drodze, płaci Platforma, czyli partia władzy, która dorobiła się na ośmiu latach rządzenia Polską. Można więc powiedzieć, że za kampanię rządzącej partii płacimy my wszyscy jako podatnicy. Ale kto daje pieniądze partii Petru, która udaje opozycję, ale można odnieść wrażenie, że jest zaplanowana jako koło ratunkowe dla słabnącej Platformy? Oglądając telewizję można sądzić, że partia Petru jest najpoważniejszą siłą polityczną, bo jej kandydaci pojawiają się codziennie, o każdej porze, niemal w każdym programie. Nawet „zlew”, czyli zjednoczona lewica, ciesząca się zawsze wielką sympatią dziennikarskich chałturników, nie dostaje takiego poparcia. Kto wydał polecenie reklamowania partyjki, broniącej interesów dorobkiewiczów III RP?
Plan jest prosty. Platforma jeszcze tym razem wyżebrze około 20 procent poparcia, a ci, którzy już nie chcą na nią głosować, będą mogli poprzeć „ekonomistów” Petru. Jeżeli plan się powiedzie i Petru dostanie 5 – 6 procent, to razem z 8 procentami lewicy (o ile taki wynik Miller i Palikot dostaną) oraz z niezmordowanym w pozyskiwaniu klientów PSL-em, uskłada się większość, która da szanse na zablokowanie programu zmian Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy będzie można szabrować polskie państwo przez kolejne cztery lata.
W interesie Platformy jest też jak najlepszy wynik lewicy. Lewicowe partie, które zawiązały koalicję, muszą przekroczyć 8 procentowy próg wyborczy. Gdyby zarejestrowały się jako komitet wyborczy, wystarczyłoby im 5 procent, liderzy lewicowych kanap nie mogli się jednak dogadać w sprawie przywództwa tej politycznej zbieraniny i ryzykują znalezienie się poza parlamentem. Jeżeli jednak 8 procent uzbierają, to staną się naturalnym partnerem dryfującej na lewo Platformy.
Co zrobić, żeby zmiany na lepsze okazały się jednak możliwe? Co zrobić, żeby oszuści stracili władzę, a złodzieje zostali potraktowani tak, jak na to zasłużyli: sprawiedliwie i surowo? Jak poskromić całą armię kombinatorów, aferzystów, paserów, łapówkarzy? Jak uwolnić Polskę od kłamstw szerzonych poprzez telewizję? Recepta jest tylko jedna: trzeba głosować na partię zmian, czyli PiS, a nie na polityczne szachrajstwa, których celem jest utrzymanie obecnego układu, w którym liczą się nie poglądy, tylko interesy.
Sondaże pokazują, że los przyszłych przybudówek Platformy, wcale nie jest przesądzony. Prawdziwy walec propagandy, uruchomiony w głównych telewizjach, wcale nie musi okazać się skuteczny. Znaczna część telewizyjnej publiczności zdążyła już uodpornić się na medialną histerię i nie wierzy w obietnice, powtarzane co cztery lata. Ciekawe, czy rząd nadal liczy na naiwność wyborców, czy już po cichu wynosi meble i obrazy z ministerialnych gabinetów, biorąc przykład z kancelarii byłego prezydenta Komorowskiego?
Ryszard Terlecki