[2015.09.26] Polskie obozy (dla uchodźców)
Dodane przez Administrator dnia 26/09/2015 15:48:17
Obawiam się, że pani premier Kopacz znów nas okłamuje, gdy mówi, że Polska przyjmie tylu imigrantów, ilu zechce, że przyjmie wyłącznie uchodźców politycznych, a nie poszukiwaczy lepszych warunków życia, a także, że przyjmie przede wszystkim rodziny z małymi dziećmi. Niedzielne wystąpienie w TVP było jedynie darmową reklamą wyborczą: nie usłyszeliśmy żadnego konkretu o zamiarach Polski wobec europejskiego kryzysu. Nie dowiedzieliśmy się, czy zostanie wzmocniona straż graniczna (którą w ostatnich latach systematycznie redukowano), czy służby specjalne (które mają wyłapać ewentualnych terrorystów) otrzymają dodatkowe środki, ludzi i sprzęt, czy na terenie Małopolski przygotowane są ośrodki, gotowe przynajmniej na tymczasowe przyjęcie imigrantów, wreszcie czy trwają w tej sprawie konsultacje z władzami Czech, Słowacji i Ukrainy, a więc państw, przez które wędrować będą do nas przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Nic z tych rzeczy. Premier Kopacz twierdzi, że jesteśmy przygotowani na przyjęcie kilkunastu tysięcy uchodźców, podczas gdy od przeszło pół roku o przyjazd do Polski stara się trzydzieści rodzin (około 120 osób) polskiego pochodzenia z ukraińskiego Mariupola, zagrożonego toczącymi się tam walkami. Trzydzieści rodzin! Niedołęgi z Platformy nie potrafią tego załatwić, a obiecują Niemcom, że przyjmą sto razy więcej Syryjczyków i Afgańczyków. A gdy ci przybysze uzyskają status uchodźców, będą mogli – zgodnie z prawem międzynarodowym i rozmaitymi podpisanymi przez Polskę traktatami – sprowadzić też swoje rodziny.
Premier Kopacz twierdzi, ze dostaniemy na to pieniądze z Unii Europejskiej. To dlaczego nie dostajemy pieniędzy na sprowadzenie Polaków z Ukrainy i Kazachstanu? Dlaczego polscy rolnicy nie dostają z Unii odszkodowań za suszę i niskie plony, tak jak obiecywał minister rolnictwa? A gdzie jest wsparcie dla ubogich polskich rodzin, o które w Parlamencie Europejskim upominali się posłowie Prawa i Sprawiedliwości? Jeżeli Europa obawia się niżu demograficznego, to dlaczego nie pomaga rodzinom wielodzietnym? Wszyscy wiemy, ile są warte obietnice pani premier.
Winę za imigracyjny kryzys w Europie ponosi kanclerz Merkel, która zapowiadała, że Niemcy przyjmą wszystkich uchodźców. Teraz chce podzielić się kłopotami z innymi. Niemcy zatrzymają tych, którzy z punktu widzenia niemieckich interesów są najbardziej przydatni: mają wykształcenie, znają obcy język, są młodzi i zdrowi. Resztę wsadzą do pociągów i wywiozą m.in. do Polski. A my będziemy musieli nie tylko zapewniać im przyzwoite warunki życia, ale jeszcze pilnować, żeby nie uciekli z powrotem do Niemiec, gdzie pomoc socjalna jest na o wiele wyższym poziomie. Jak ich upilnujemy? Zamkniemy ich w obozach dla uchodźców? Będziemy zmagać się z ich protestami i agresją, w gruncie rzeczy słuszną, bo oni jechali do Niemiec lub Skandynawii, nie do Polski?
Rząd, który dobrze wie, że jego dni są policzone, usiłuje na koniec zaskarbić sobie wdzięczność Niemiec i zrobi wszystko, co każe kanclerz Merkel. Może w zamian w przyszłości Kopacz i inni będą mogli liczyć na jakieś europejskie posady? Dziś to zależy przede wszystkim od Niemiec. A może znajdą się jakieś europejskie fundusze (którymi dysponują Niemcy), na podtrzymanie przy życiu partyjnych interesów? Rząd Platformy niczego nie ryzykuje: podpisze umowę o przyjęciu nawet 20 tysięcy uchodźców, ale kłopot spadnie na tych, którzy będą rządzili po październikowych wyborach.
Ryszard Terlecki