[2015.09.04] Cisza nad referendum
Dodane przez Administrator dnia 04/09/2015 21:30:49
Czy kogoś w Polsce interesuje wynik niedzielnego referendum, wymyślonego przez byłego prezydenta Komorowskiego, który przed ostateczną klęską usiłował zapewnić sobie ratunkowe koło? Czy ktoś śledzi prognozy i sondaże, czy jakaś telewizja szykuje „wieczór referendalny”, czy Państwowa Komisja Wyborcza znów przez kilkanaście dni, a może jeszcze dłużej, będzie dumać nad ostatecznym wynikiem? Można odnieść wrażenie, że referendum przyciąga uwagę tylko tych, którzy spędzą niedzielę w komisjach wyborczych, inkasując za to po 140 złotych.
Nawet Kukiz, który wymyślił sobie, że jednomandatowe okręgi wyborcze (tzw. JOW) uzdrowią polską politykę, bo pozwolą mu dostać się do Sejmu, najwyraźniej stracił zainteresowanie wynikiem referendum. Trudno się dziwić, bo kogo dziś w Polsce obchodzą JOW-y? Oczywiście są tacy którzy zagłosowaliby za odebraniem partiom pieniędzy z budżetu (drugie pytanie w referendum), ale to z kolei upodobni nas do Białorusi i Ukrainy, gdzie partie finansowane są z kieszeni oligarchów. Platforma nie ma nic przeciwko temu, żeby Rychu i Zdzichu mogli legalnie przekazywać walizki z „kasą” partyjnym działaczom, ale przyjęcie takiego rozwiązania cofnęłoby nas o 25 lat do tyłu w budowie jako tako funkcjonującej demokracji. Gdyby zapytać obywateli, czy parlament albo rząd mają być finansowane z budżetu państwa, to też znajdzie się sporo mędrków, którzy powiedzą, że sejm i rząd nie są im do niczego potrzebne. Czy jednak powinniśmy kierować się podobnymi opiniami?
Mamy więc żałosny spadek po Komorowskim i awantury Kukiza, który ordynarnie nawymyślał dziennikarce z TV Republika. Czy to zachęci obywateli do odpowiadania na absurdalne pytania? Za kilka dni Platforma odrzuci projekt innego referendum, proponowanego razem z wyborami 25 października. Różnica jest taka, że za pierwszym referendum stoi Komorowski, który po przegranej pierwszej turze wyborów zrozumiał, że utraci wygodną posadę, a za drugim opowiedziało się ponad 6 milionów obywateli, którzy podpisali i złożyli w Sejmie odpowiednie wnioski. Jaka jest różnica? Zasadnicza. Platforma jednak nie zamierza słuchać głosu obywateli, woli słuchać (nie bezinteresownie) podpowiedzi zza granicy, z których jasno wynika, że Polacy mają dłużej pracować, po to, aby młodzi, dla których pracy zabraknie, zapewniali tanią siłę roboczą państwom Zachodu. Polskie dzieci też mają rodzić się w Anglii czy w Niemczech, a nie w Polsce.
Referendum odbędzie się więc przy skromnej frekwencji, co oznacza, że nie będzie ważne. Komorowskiemu nic to nie pomoże, Kukiza jeszcze bardziej ośmieszy, a Platforma wygłupi się wspierając bezsensowne pytania i równocześnie odrzucając w Senacie problemy, za których postawieniem opowiedziały się miliony Polaków. Można powiedzieć, że na własne życzenie partia Tuska i Kopaczowej stara się zniechęcić swoich dotychczasowych wyborców.
W niedzielny wieczór nie będziemy w napięciu czekać na wyniki referendum. Prawdopodobnie nie będzie też „cudów nad urną”. Wyniki tym razem zostaną sprawnie ogłoszone, żaden system liczenia głosów nie ulegnie awarii, nie trzeba będzie przedłużać „ciszy wyborczej”, żeby dziennikarze zdążyli przygotować komentarze, tłumacząc przegraną faworyta. W poniedziałek telewizje pokażą Komorowskiego i Kukiza wrzucających kartkę do urny. I będzie po wszystkim.
Ryszard Terlecki