[2015.07.16] NA DUNAJECKIE BRZANY (II)
Dodane przez Administrator dnia 16/07/2015 20:14:10
Brzana, jak już wspominałem, to ryba niezwykle silna i waleczna, a charakterystyczną cechą jej zachowania jest to, że w trakcie walki potrafi przymurować do dna. Siedzi wtedy przy kamieniach jakby naprawdę była przymurowana. Oderwać ją jest niezwykle trudno. Bywa, że maksymalnie naprężony kij trzeba trzymać w takim stanie nawet przez kilka minut. I nie pomagają wtedy żadne pukania w kij czy modulacje napięcia żyłki. Murowanie brzany jest dla wędkarza sytuacją graniczną – w tym momencie jeszcze nic nie jest przesądzone. Albo brzana zdoła się uwolnić, albo przegra z nami swoją walkę. Jak by na to nie patrzeć - walkę o swoje życie. Zdarza się, że taka walcząca barwena rozpaczliwie trze pyskiem po kamieniach, a przecież trudno znaleźć linkę, która wytrzymałaby takie tarcie. Z tego właśnie powodu hol zaciętej brzany wymaga sporych umiejętności i zimnej krwi. Wymaga stałego napięcia wędziska i ustawienia hamulca w kołowrotku na najwyższą wytrzymywaną przez żyłkę wartość. A w tym wszystkim najważniejsze jest to, by nie dopuścić do szorowania przez brzanę pyskiem po głazach i kamieniach.
Jednak zbyt mocno dokręcony hamulec też bywa czasami przyczyną nieoczekiwanych kłopotów wędkarza. Bo przyciśnięta zbyt mocno barwena staje na głowie, wbija się w żwir czy w piasek i walczy, obracając się wokół własnej osi. A kręcąc się w tę i z powrotem trąca niebezpiecznie napiętą żyłkę swoją płetwą grzbietową. Doświadczeni wędkarze i łowcy brzan wiedzą doskonale, że spotkanie żyłki z płetwą grzbietową barweny to śmiertelne zagrożenie dla żyłki. Bo pierwszy promień tej płetwy jest poząbkowany niczym nóż używany przez adeptów szkoły przetrwania. Wielu starych wędkarzy zupełnie poważnie opowiada, że brzana, stając na głowie, tak długo jeździ swoją piłką po żyłce, aż ją przetnie. Oczywiście, tak się nie dzieje. Przerżnięcie żyłki jest raczej kwestą przypadku, który jednak zdarza się stosunkowo często.
A gdzie szukać tych niezwykłych ryb? Ja jeżdżę w te miejsca, gdzie już wiele razy brzany spotykałem, a więc nad Dunajec, na jego odcinek pomiędzy Biskupicami Melsztyńskimi a samym Melsztynem. Kiedyś na tym odcinku było sporo brzan, które osiągały nawet po sześćdziesiąt, siedemdziesiąt centymetrów długości. Dzisiaj jest ich najwyraźniej mniej. Zresztą na odcinku Dunajca poniżej zapory w Czchowie generalnie ryb jakby ubyło. Mówi o tym wielu wędkarzy. Ale brzanę można tam trafić nadal.
W środku lata brzany można „kosić” w Dunajcu dobrze zmontowaną gruntówką z ciężkim ołowiem dennym (bo nurt bywa tam niekiedy bardzo żywy). Ołowiane ciężarki mają przeróżne kształty (każdy wędkarz ma swoje przyzwyczajenia), ale ja wybieram tak zwane perszingi, czyli ciężarki z charakterystycznymi skrzydełkami. Ustawiam je „dziobem” w kierunku kija, po to, żeby w trakcie holowania ryby skrzydełka nie klinowały się między leżącymi na dnie kamieniami. Do tego dość mocna żyła – 30-35 milimetrów oraz solidny, czterometrowy kij, który ustawiam na sztorc z dzwoneczkiem przyczepionym do szczytówki.
Kolejną kluczową kwestią w polowaniu na dunajeckie brzany jest dobór właściwych przynęt. Ale o tym już opowiem w przyszłym tygodniu.
Jakub Kleń