[2015.06.18] Pożegnanie z rządem
Dodane przez Administrator dnia 18/06/2015 21:17:05
Zmiany w rządzie na cztery miesiące przed wyborami? To tylko komedia, chociaż grana na poważnie. Bo co ma do załatwienia ceniony chirurg, który godzi się firmować dalsze wyciskanie polskiego państwa jak cytrynę? Może namówiło go do tego lekarskie środowisko, a może ma jakieś zobowiązania wobec rządzącej ekipy? Platformie zostało tylko kilkanaście tygodni, aby swoimi partyjnymi kolesiami obsadzić jak najwięcej stanowisk, uchwalić przepisy, które skomplikują ich odwołanie, podnieść wysokość uposażeń, rozdać premie, a przede wszystkim wywindować jak najwyżej wysokość odpraw, przyznawanych na zakończenie nawet najkrótszego urzędowania. Tym będzie się teraz zajmować rząd, oczywiście poza kampanią wyborczą.
Co mogłoby uratować Polskę przed czteromiesięcznym chaosem w polityce i administracji? Natychmiastowa dymisja rządu. Ale Kopaczowa nie kieruje się interesem państwa, a wyłącznie interesem swojej partii. A właściwie garstki uwieszonych u władzy działaczy, których reszta partii już dawno nic nie obchodzi. Dlatego nie zgodzi się na powołanie technicznego rządu, na czele np. z bezpartyjnym urzędnikiem, który mógłby administrować państwem i pilnować rzetelności wyborów. Platforma dobrowolnie władzy nie odda.
Czy w tej sytuacji ma sens rozwiązanie Sejmu i przyspieszenie wyborów? Czy ma sens skrócenie kadencji o dwa miesiące i zmuszenie Polaków do głosowania w środku wakacji? Wydaje się, że pomysł jest prosty: frekwencja wyborcza latem byłaby tak niska, że mogłaby stać się pretekstem do kwestionowania wyniku wyborów, niekorzystnego zarówno dla lewicy, jak i dla Platformy.
Lewica, która spodziewa się, że nie przekroczy pięciu procent progu wyborczego i nie będzie mieć swoich posłów w Sejmie – usiłuje na koniec zwrócić na siebie uwagę i zyskać poparcie choćby tylko tych, którzy nie rozumieją, że przyspieszenie wyborów w warunkach politycznego chaosu umożliwi rozmaite wyborcze szachrajstwa. Również Platforma wciąż jeszcze rozważa ten pomysł. Partia jest w całkowitej rozsypce, rząd przestał działać, a kolejne skandale mogą zatopić kolejnych polityków obozu władzy. Wymiana kilku ministrów na trzy miesiące przed wyborami nikogo już do Platformy nie przekona, podobnie jak odwołanie Sikorskiego, marszałka Sejmu. Ktokolwiek przyjdzie na ich miejsce w niczym nie pomoże tonącej Platformie, najwyżej dołączy do grona skompromitowanych.
Od kilku tygodni posłowie i radni PO szukają dla siebie miejsca w innych partiach: u Petru (partia bankierów), u Kukiza (ruch odrzuconych), a także w nowym wydaniu Samoobrony i w PSL. Są nawet tacy, którzy sondują możliwość przejścia do Prawa i Sprawiedliwości. Obowiązuje hasło: ratuj się kto może. Każdy tydzień takiego chaosu pogarsza sytuację Platformy i zapowiada gorszy wyborczy wynik. Nie wiadomo również, co mogą przynieść nowe nagrania z podsłuchów, których podobno jest jeszcze całkiem sporo. Dlatego Kopaczowa po cichu rozważa poparcie wniosku SLD w nadziei, że dzięki temu uratuje przynajmniej resztki swojej partii i w przyszłym Sejmie zdobędzie choćby tylko 10 – 15 procent głosów. Jeżeli jednak degrengolada Platformy będzie trwać do października, to nawet taki wynik może okazać się mało prawdopodobny.
Ryszard Terlecki