[2015.02.12] Wybory to ciężka praca
Dodane przez Administrator dnia 12/02/2015 20:26:07
Przed konwencją wyborczą Prawa i Sprawiedliwości, która w minioną sobotę odbyła się w Warszawie, na prawicowych portalach internetowych aż roiło się od przewidywań, że Andrzej Duda, kandydat PiS w wyborach prezydenckich, nie ma większych szans w rywalizacji z urzędującym prezydentem Komorowskim. Pisano, że kampania PiS jest niemrawa, że objazd powiatów przez kandydata niczego do kampanii nie wnosi, że sztab wyborczy Dudy jest słaby, a większość Polaków myli kandydata PiS z przewodniczącym „Solidarności”. Pojawiły się także głosy, że to ostatnia szansa dla PiS, bo jak tym razem nie zdobędzie władzy, to emerytowani blogerzy i sędziwi komentatorzy staną na czele młodego pokolenia i założą nową, już na pewno zwycięską partię. Z kim w roli nowego lidera? Z muzykiem Kukizem, ks. Isakowiczem-Zaleskim, a może reżyserem Braunem? Prawicowym naprawiaczom polityki i mistrzom od dobrych rad, marzy się powrót do złotych czasów prawicy podzielonej na dwadzieścia partii i partyjek. Czyżby pozazdrościli dzisiejszym komunistom i lewakom?
Po sobotniej konwencji PiS komentatorzy popadli z jednej skrajności w drugą. Wielu już woła: Bronek, daj sobie spokój! Ale są i tacy, którzy szybko wymyślili nowy koncept: wprawdzie Duda może i wygra z Komorowskim, ale tym samym zdymisjonuje szefa partii Jarosława Kaczyńskiego. Stanie się liderem, który definitywnie zamknie historię PiS. A przede wszystkim wyrzuci dotychczasowych działaczy i wymieni ich na nowych, najlepiej na dzielnych weteranów internetu, którzy zamiast krytykować na boku, nareszcie będą mogli czynnie stanąć w wyborcze szranki. I w wyborach parlamentarnych heroicznie zawalczyć o swoje jeden i pół procenta zmarnowanych głosów.
Niestety, nie ma lekarstwa na chore ambicje i urojone zdolności. Trzeba zacisnąć zęby i nie tylko uodpornić się na propagandę sprzedajnych mediów, ale także nie ulec histerii prawicowych strategów, miotających się od Korwina do narodowców, od Wiplera do entuzjastów polskiego Majdanu, od Giertycha do tropicieli ukraińskiego nacjonalizmu. Portale pełne są dobrych rad od poczciwych amatorów, którzy po ogłoszeniu swoich instrukcji i apeli, pospiesznie oddalają się do domu na popołudniową herbatę.
Wyborów nie wygrają stali bywalcy klubowych dyskusji, machiny partyjnej nie zbudują wieczni narzekacze. Andrzej Duda jeździ od powiatu do powiatu, a na spotkania z nim przychodzą lokalne media, które w przeciwieństwie do aparatu rządowej propagandy, mogą sobie jeszcze pozwolić na odrobinę rzetelności i samodzielności. W wieczornych faktach i wiadomościach pełno będzie Jarubasa, Grodzkiej i Korwina, ale na Mazowszu czy Podlasiu dla zwykłych obywateli Rzeczypospolitej ważniejszy jest fakt, że nie medialna wydmuszka, ale prawdziwy kandydat na prezydenta, znalazł czas, aby do nich przyjechać.
Komorowski ma do swojej dyspozycji prawdziwy walec telewizyjnej propagandy, ogromne pieniądze, tłum dobrze opłacanych celebrytów, służby specjalne, a także tych wszystkich – obsiadających wszelkie ważne urzędy – którzy panicznie boją się zmiany. Ale to nie wystarczy. Aby w tych wyborach zwyciężyć trzeba zdobyć serca Polaków.
Ryszard Terlecki