[2015.01.29] Kilka słów o żyłkach
Dodane przez Administrator dnia 29/01/2015 20:47:03
Przed nami luty. Większość wędkarzy miesiąc ten poświęci zapewne na przejrzenie sprzętu, po to, by pierwsze cieple marcowe dni powitać już nad wodą. Powitać, ze sprzętem, który przy pierwszej, większej rybie nie sprawi nam przykrej niespodzianki. Oczywiście skuteczne zacięcie i udane wyholowanie ryby wymaga dobrych parametrów wszystkich elementów wędki – od haczyka poczynając a na wędzisku kończąc, tym niemniej przeglądając ubiegłoroczny sprzęt, warto chwilę poświęcić dokładnemu sprawdzeniu żyłek. I to nawet nie tylko przesuwając ją pomiędzy palcami, by sprawdzić czy jest gładka, ale wykonując prosty test, metodą rwania: raz żyłki wyprostowanej, a drugi raz zawiązanej w supeł. Gdy żyłka będzie się rwała zbyt łatwo, wyrzućmy ją bez chwili zastanowienia. Ktoś powie, że każdą żyłkę da się urwać. To prawda (chociaż z grubą żyłką mielibyśmy problemy). Ale wystarczy porównać kawałek nowej żyłki (o tej samej wytrzymałości) z żyłką, którą na kołowrotku mamy już od pięciu a nawet ośmiu lat. Wtedy różnicę siły potrzebnej do zerwania obu żyłek wyczujemy od razu.
Wokół żyłek narosło trochę legend. Jedna z nich polega na przekonaniu, że każda żyłka wyprodukowana przez renomowaną, zachodnią firmę jest nie do zerwania, a wręcz nie do zdarcia. Problem w tym, że dobre żyłki, wytwarzane w znanych firmach, istotnie są dobre – pod jednym warunkiem: że są nowe. Gdy takie renomowane żyłki poleżą kilka lat w magazynach tracą na swoich parametrach. I w takim stanie (niestety) bywają czasami wprowadzane na rynek przez nierzetelnych handlowców.
Warto też pamiętać, że wytrzymałość żyłki nie wyraża się wyłącznie jej odpornością na obciążenie statyczne (stałe lub narastające z wolna). W warunkach łowiska, podczas szarpaniny i walki z rybą, ważniejsza wydaje się odporność żyłki na obciążenia dynamiczne. I najczęściej ta druga cecha, nie nadąża za pierwszą. A właśnie odporność na obciążenia dynamiczne jest najbardziej potrzeba wtedy, gdy zbyt mocno zatniemy rybę, zbyt twardą szczytówką, albo gdy ryba zaskoczy nas nagłym odjazdem. Wtedy cały wędkarski kunszt polega na oszczędzaniu żyłce twardych ciosów, na amortyzowaniu dynamicznych naprężeń poprzez oddanie kawałka żyłki z kołowrotka czy przez amortyzujące pochylenie wędziska. Wędkarzowi w takich wypadkach sprzyja też umiarkowana elastyczność żyłki.
Wydaje się, a dowodzą tego świadectwa wielu wędkarzy, że można łowić grubsze ryby na niezłe i niegrube żyłki. Efekt zależy od koordynacji dobrych cech wędziska, jakości żyłki oraz umiejętności wędkarza. Generalnie obowiązuje sprawdzona zasada: im słabsza żyłka, tym bardziej miękki kij; im kij sztywniejszy, tym mocniejsza (grubsza) powinna być żyłka.
Wybierając grubość żyłki zawsze pamiętajmy też jakie ryby zamierzamy nią łowić. Inne przecież żyłki zastosujemy w wyprawie na suma, a inne na leszcze. A grubość żyłki to także jej zachowanie się w wodzie. Różnice uwidocznią się zwłaszcza, gdy spróbujemy połowić w rzece na klasyczną przepływankę ze spławikiem. Grubsza żyłka może sprawić, że przynęta będzie „fruwać” nad dnem, a wtedy na naszą przynętę połakomi się, co najwyżej ukleja. Dzieje się tak dlatego, ponieważ nurt rzeki napiera na większą powierzchnię grubszej żyłki. Im nurt jest silniejszy, tym napór wody jest większy, aż wreszcie nurt jest na tyle silny, by wydąć żyłkowy „żagiel”, oderwać przynętę wraz z obciążeniem od dna i pozwolić mu spływać wysoko nad gruntem. Przy cieńszej żyłce do takiej sytuacji dojść nie musi – bo cieńsza żyłka stawia mniejszy opór toczącej się wodzie.
Jakub Kleń