[2006.08.28] Bożek pychy
Dodane przez Administrator dnia 28/08/2006 15:07:56
Gdy człowiek w miejsce Boga ustawia bożka własnej pychy, zawsze prowadzi to do obłudy i fałszu, które wcześniej czy później i tak wyjdą na jaw. W latach osiemdziesiątych wykazał to angielski historyk Paul Johnson, który w swojej książce „Intelektualiści” zaprezentował sylwetki kilkunastu europejskich intelektualistów, powszechnie uważanych za autorytety moralne, których prywatne życie było zaprzeczeniem tego, co głosili publicznie. Listę Johnsona otwiera Jan Jakub Rousseau, piewca powrotu do natury i teoretyk wychowania. Człowiek, który do dzisiaj dla wielu nauczycieli pozostał autorytetem, zdawał się bardziej kochać zwierzęta niż własne dzieci, które oddał zresztą do sierocińca. „Jak mógłbym osiągnąć spokój umysłu niezbędny dla mej pracy, jeśliby moje poddasze wypełniły troski domowe i hałas dzieci”? – pisał. Niezły był też Karol Marks. Ten z kolei, badał m. in. nikczemność brytyjskich kapitalistów, którzy marnie opłacali swoich robotników. Nigdy jednak nie spotkał takiego, któremu nie płacono by nic. Taki robotnik istniał jednak w jego własnym domu. Była nim służąca Marksów, Helen Demuth, która nie dostawała żadnej pensji.
W ostatnich dniach opinię publiczną zbulwersowała sprawa niemieckiego noblisty Güntera Grassa. Autor „Blaszanego bębenka” przez lata był głównym autorytetem moralnym europejskiej lewicy. Gdy w 1985 roku kanclerz Kohl z prezydentem Reaganem odwiedzili wojskowy cmentarz w Bitburgu, gdzie spoczywają także młodzi żołnierze Waffen SS, Grass należał do najbardziej oburzonych. Prawica oddaje honory wojennym zbrodniarzom! Jak można! – pałał świętym gniewem. Dzisiaj okazuje się, że sławny pisarz sam należał do Waffen SS - formacji, którą Trybunał Norymberski uznał za zbrodniczą.
Podobnych pyszałków spotykamy zresztą i w Polsce. Pamiętam jednego z radnych SLD drugiej kadencji Rady Miasta Krakowa. Znany był z tego, że niemal na każdej sesji podchodził do mównicy i besztając przeciwników rozpoczynał wykład o moralności. Jednak w połowie kadencji jego moralizowanie niespodziewanie się zakończyło. Został aresztowany przez prokuraturę pod zarzutem malwersacji finansowych.
Jan L. FRANCZYK