[2014.06.12] Czy będzie nowe Monachium?
Dodane przez Administrator dnia 12/06/2014 13:29:28
Co robił Putin w Normandii na uroczystościach w rocznicę zwycięskiego lądowania aliantów w czerwcu 1944 roku i bitwy, która zadecydowała o końcu II wojny światowej? Rosjan tam nie było, pacyfikowali w tym czasie zdobyte Wilno i Lwów, zsyłając do łagrów i mordując żołnierzy AK. A co robiła tam Merkel, przecież to z Niemcami walczyli lądujący na plażach Normandii amerykańscy i brytyjscy żołnierze? Czy ktoś w Europie jeszcze pamięta czym były dywizje SS, które usiłowały odeprzeć aliancki desant? Obawiam się, że większość młodych Europejczyków (Polaków niestety też) oglądając w telewizji kanclerz Niemiec obok prezydenta USA i premiera Wielkiej Brytanii jest przekonana, że w czasie tej wojny Niemcy walczyli u boku Amerykanów.
Jeżeli Putin pozwala sobie zagarnąć część suwerennego państwa i nie spotykają go z tego powodu żadne kłopoty, to czemu nie miałby kontynuować agresji? Sankcje Zachodu mają charakter symboliczny, a spotkania Putina podczas uroczystości w Normandii z prezydentem Stanów Zjednoczonych i kanclerz Niemiec, a w Paryżu z prezydentem Francji, utwierdzają Rosję w przekonaniu, że Ukraina znów należy do jej strefy wpływów i może tam robić co chce. Pytanie, które być może zadaje sobie teraz Putin, dotyczy granic tej strefy. Czy na pewno poza nią pozostają Litwa, Łotwa i Estonia? A Gruzja i Mołdawia? A Polska?
NATO rozmieści w Europie Środkowej parę samolotów i garstkę żołnierzy. To dla Putina nie ma większego znaczenia, bo i tak na wojnę się nie wybiera. Liczy raczej na posowiecką agenturę w Polsce i państwach bałtyckich, a także na głupotę Zachodu, który nie poświęci ani odrobiny swojego dzisiejszego dostatku na rzecz jutrzejszego bezpieczeństwa. Dla interesów z Rosją, dla taniego gazu i kontraktów na nowoczesne uzbrojenie (Francja właśnie sprzedaje Putinowi nowoczesne okręty desantowe), przywódcy Zachodu przymkną oczy na rosyjską agresję na Krymie i we Wschodniej Ukrainie. Gdy będzie trzeba podpiszą nowy układ monachijski, tak jak w 1938 roku z Hitlerem, a potem będą się chwalić, że „uratowali pokój na pokolenie”. W dwa lata później Francja była już okupowana przez niemieckie dywizje.
Polska jest słaba, bo osamotniona w swoich obawach i lekceważona przez europejskie mocarstwa. Można nadzieję pokładać w Amerykanach, ale dopóki prezydentem jest polityczny mięczak, USA ograniczą się do tanich gestów i efektownych przemówień. Dla Ameryki Daleki Wschód i Afryka są ważniejsze od pogrążonej w moralnym i ekonomicznym kryzysie Europy. Lech Kaczyński budował sojusz państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale jego następca jest polityczną marionetką, niezdolną do samodzielnych decyzji. A rząd? Rząd sprzeda polskie interesy za parę geszeftów dla swoich stałych klientów, którzy w rewanżu zadbają o pieniądze na wyborcze kampanie.
Czy jesienią Europa dogada się z Rosją kosztem Ukrainy? I co wtedy zrobią Ukraińcy? Czy poddadzą się tak jak Czesi, którzy po Monachium nie mieli już odwagi przeciwstawić się Hitlerowi? A może będą walczyć w obronie swoich granic, licząc na to, że rosyjski moloch popadnie w wewnętrzne tarapaty, tak jak kiedyś Związek Sowiecki, który rozpadł się pod ciężarem własnych problemów? Jeżeli dziś, pod rządami Komorowskiego, Tuska i Sikorskiego możemy coś zrobić dla naszych sąsiadów, to wspierać Ukraińców w ich przekonaniu, że za wolność warto płacić nawet wysoką cenę.
Ryszard Terlecki