[2014.06.06] Olimpijski wygłup
Dodane przez Administrator dnia 06/06/2014 19:07:27
Pomysł zorganizowania olimpiady zimowej w Krakowie (oraz w Małopolsce i na Słowacji), skończył się efektowną kompromitacją prezydenta Majchrowskiego oraz pozostającej z nim w sojuszu Platformy Obywatelskiej. Najpierw wydawało się, że szansa na uzyskanie zgody Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego jest spora, tym bardziej, że z zabiegów o urządzenie igrzysk wycofali się groźni konkurenci, m.in. Monachium. Bogate miasta zrezygnowały, bo uznały… że nie stać ich na taki wydatek. Czy Kraków, zadłużony po uszy, jest w lepszej sytuacji? Prezydent Krakowa i działacze Platformy zapewniali, że tak. Powołano Komitet Konkursowy Zimowych Igrzysk i specjalne biuro, zatrudniono kilkunastu nowych urzędników, podpisano umowę z zagraniczną spółką, wydano mnóstwo pieniędzy na reklamowy filmik. Wszystko szło jak po maśle.
Okazało się jednak, że mieszkańcy Krakowa wolą wydawać publiczne pieniądze na cele bardziej związane z ich codziennym życiem. Pojawiła się obawa o los specjalnie wybudowanych obiektów, które trzeba będzie po olimpiadzie utrzymywać z pieniędzy podatników. Stało się też jasne, że rząd Tuska nie pali się do niezbędnych inwestycji, przede wszystkim drogowych, bez których olimpiada odbyć się nie może. Prezydent doszedł do wniosku, że bezpieczniej będzie uzyskać formalne poparcie mieszkańców Krakowa i zaproponował referendum w tej sprawie.
Platforma pomysł referendum podchwyciła, ale wykombinowała, aby wykorzystać je propagandowo i do pytania o zgodę na olimpiadę dodała głupie pytania, na które spodziewała się pozytywnych odpowiedzi. Referendum miało pomóc kandydatom PO uzyskać dobry wynik w wyborach do europarlamentu. Dołożono więc pytania z gatunku czy dobrze jest być zdrowym i bogatym (bo czemu miało np. służyć pytanie o ścieżki rowerowe, skoro i tak miasto zamierza je budować?). Krakowianie owszem, na referendum poszli (chociaż tylko w jednej trzeciej), ale na pytanie o olimpiadę w miażdżącej większości (trzy czwarte głosujących) odpowiedzieli negatywnie. Władze miasta złapały się za głowę.
Po pierwsze wydano już masę pieniędzy, których rozliczenia domaga się teraz opozycja. Po drugie Kraków ośmieszył się wobec partnerów z Małopolski i Słowacji. Po trzecie ośmieszyli się pomysłodawcy referendum: przecież trzeba było zacząć od pytania o zgodę mieszkańców. Po czwarte wygłupiła się Platforma, która liczyła, że na olimpiadzie jej krewni i znajomi zrobią znakomite interesy. Teraz działacze PO i Majchrowski zrzucają na siebie winę za zaprzepaszczony pomysł.
Problem polega na tym, że nikt w Krakowie nie wierzy, aby ta władza (w Krakowie i w Warszawie) była zdolna pomyślnie przeprowadzić tak wielkie przedsięwzięcie. Przecież za tego rządu nie ma żadnych szans na budowę obwodnicy Krakowa czy wygodnego dojazdu do Zakopanego. Bez tego o olimpiadzie nie ma co marzyć. A losy autostrady A-4 do granicy ukraińskiej są pouczające: miała być gotowa przed Euro 2012, a dziś dopiero rozpisuje się przetargi na brakujące odcinki. Zanim zostaną zbudowane trzeba będzie remontować te, które dotąd udało się ukończyć.
Władze mają jeszcze jeden kłopot: Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku. Przyjedzie wtedy nie mniej pielgrzymów, niż kibiców na niedoszłą olimpiadę. Jak dojadą do Krakowa? Władza jednak się nie przejmuje. Za dwa lata będzie to już kłopot nowego rządu.
Ryszard Terlecki