[2014.04.24] CZAS POMYŚLEĆ O BOLENIACH (II)
Dodane przez Administrator dnia 24/04/2014 20:36:01
Gdzie boleni szukać na początku maja? Najwcześniej boleniowe powierzchniowe ataki ujrzeć można w wodzie spokojnej – w przyrzecznych basenach i w starorzeczach na stałe związanych z głównym nurtem. Warto spenetrować także niektóre łachy, które płyną wyłącznie przy wielkiej wodzie – to one bywają łowiskami, w których rapy najwcześniej wychodzą do powierzchni. Tam właśnie pod koniec kwietnia gromadzą się ogromne stada uklejek, to tam do powierzchni wychodzi zeszłoroczny narybek. I tam właśnie bolenie podążają za swoimi ofiarami. Trzeba pamiętać, że ryby te są zmęczone dopiero co odbytym tarłem i jeszcze niezbyt chętnie ustawiają się w strefie nurtu. W miejsca bardziej spokojnych mogą powoli odzyskiwać siły i przy okazji najeść się do syta bez specjalnego wysiłku. Niektórym z boleni stanowiska takie tak przypadają do gustu, że pozostają w nich aż do późnej jesieni. Stanowiska te są dobre właśnie na wiosnę – w maju, gdzieś do połowy czerwca. Później przypowierzchniowe warstwy wody zaroją się od tegorocznego wylęgu i bolenie niemal nigdy nie dadzą się oszukać najbardziej nawet finezyjnej przynęcie.
Wielu doświadczonych spinningistów twierdzi, że boleń żerujący na spokojnej wodzie, przed atakiem bardzo dokładnie przygląda się przyszłym ofiarom. Opowiadają, że niejednokrotnie widzieli jak rapa pędzi ku przynęcie i w ostatniej chwili, dostrzegając, że ma do czynienia z imitacją, zamyka paszczę, robi ostry zwrot i znika w głębinie. Mniej doświadczeni spinningiści często kwituję nie zapięte uderzenia ryby słowami „nie trafiła”. Tak, „nie trafiła”. Tyle tylko, że rapa dlatego „nie trafiła”, bo nie chciała trafić. W krystalicznie czystej wodzie widać jak boleń, niemal w ostatnim momencie, rezygnuje z podejrzanej przynęty.
Sprowokowanie bolenia do ataku na sztuczną przynętę nie jest łatwe. Ryba ta, zauważywszy wędkarza, nie przerywa żerowania, ale za to z większą ostrożnością przygląda się swojej ewentualnej zdobyczy i bardzo rzadko daje się oszukać. Warto więc przed rozpoczęciem wędkowania przysiąść gdzieś z dala od brzegu i przez dłuższy czas poobserwować wodę. Jeśli zauważymy żerowanie boleni, wtedy możemy jak najdyskretniej podejść do łowiska. Szansa na upolowanie rapy będzie spora, gdyż bolenie powtarzają uderzenia w tej samej okolicy.
Łowiąc nad wiosenną rzeką warto też spenetrować wewnętrzne łuki jej zakrętów. Tam zazwyczaj jest płytko. Wypłycenie może wychodzić na środek rzeki, a czasami nawet dalej. W tych miejscach nurt płynie wartką rynną pod przeciwległym brzegiem. Z kolei im bliżej wewnętrznego łuku, tym prąd staje się coraz wolniejszy. Na takich wypłaceniach woda zwalnia, a wraz z piachem i żwirem, na dnie odkładają się niesione wodą konary drzew i inne śmieci. Za tymi przeszkodami, w sypkim dnie, nurt żłobi przegłębienia, małe rynienki, płytsze i głębsze dołki… W miejscach tych chroni się drobnica, a tuż za nią podpływają bolenie. Na płytkich łukach rapy żerują najczęściej z zasiadki. Obierają stanowisko za jakąś przeszkodą i wytrwale czekają na zdobycz, która sama wpłynie im niemal do paszczy. Taki płytki łuk najlepiej jest penetrować z prądem. Przynętę zarzuca się wtedy możliwie najdalej w poprzek rzeki i spokojnie prowadzi w pobliżu wszystkich załamań wody. Na płyciznach bolenie atakują bardzo agresywnie, a po ataku starają się natychmiast wrócić na głębszą wodę. Dlatego ich odjazdy są wtedy wyjątkowo szalone i mogą zakończyć się zerwaniem żyłki, a w ekstremalnych sytuacjach, nawet złamaniem wędziska. Ale przeżywanych wówczas przez wędkarza emocji nie da się porównać chyba z niczym.
Jakub Kleń