[2014.04.24] Polityczna drobnica
Dodane przez Administrator dnia 24/04/2014 20:34:40
Po co małe komitety wyborcze wysilają się na walkę o miejsca w europarlamencie? Po co Gowin, Ziobro, Korwin-Mikke czy narodowcy, marnują czas i pieniądze swoich nielicznych zwolenników, skoro i tak nie mają szans przekroczyć pięcioprocentowego progu wyborczego? W tym wypadku nadzieja jest matką naiwnych: trochę wyborców, zmylonych parotygodniową kampanią uwierzy, że stanie się cud i partie, które mają od 1 do 3 procent poparcia (czyli w granicach statystycznego błędu) nagle zdołają pozyskać wystarczającą liczbę niezorientowanych w polityce obywateli. Bo tylko niezorientowani mogą zmarnować swoje głosy i zaznaczyć na kartach wyborczych nazwiska minionych lub niedoszłych polityków.
Kowal? Migalski? Kurski? Po co wysilają się na występy w usłużnych telewizjach, które w ten sposób udają bezstronność? A w rzeczywistości oszukują publiczność, starając się ukryć fakt, że całą swą siłę rażenia rzucają na poparcie szerokiego frontu „biznesowej” lewicy, ulokowanej w Platformie, SLD i PSL. „Zaprzyjaźnione” telewizje przyczyniają się do zamętu w głowach części swych widzów, ale nie robią tego bezinteresownie: wspierają polityczną drobnicę, żeby rozproszyć głosy oddane na opozycję. Dzięki temu parę procent niezadowolonych wyborców nie zagłosuje na Prawo i Sprawiedliwość, ale wyrzuci swoje głosy do kosza, zamiast umieścić je w wyborczej urnie.
Drobnica korzysta z wyborów, żeby przekonać telewidzów, że jeszcze istnieje. Bezpłatny czas antenowy, trochę plakatów na płotach, bilbordy za europejskie apanaże – to wszystko ma zapewnić przedłużenie przepustki do politycznych salonów. Nikt z nich (no, może poza garstką europosłów, którym marzy się następne pięć lat dobrobytu) nie liczy na fotel w europarlamencie, mają za to nadzieję, że za parę miesięcy wyborcy pozwolą im zaczepić się gdzieś w Radzie Powiatu albo na posadzie wójta jakiejś spokojnej gminy. Chociaż i to mało prawdopodobne, bo wyborcy szybko orientują się w politycznej hochsztaplerce.
Będziemy więc mieli na kartach do głosowania egzotyczne partie i jeszcze bardziej egzotycznych kandydatów. Pojawi się kilku Ziobrów, podobno także paru kandydatów o innych znanych nazwiskach. Wątpię by takie pomysły przyniosły efekt, bo europejskimi wyborami zainteresowana jest tylko niewielka część uprawnionych do głosowania. W wyborach wezmą udział ci, którzy od dawna wiedzą, kogo chcą popierać i nie zmylą ich ani kanapowe partie, ani nazwiska bokserów, łyżwiarzy, modelek czy serialowych aktorów. Głosowanie na piłkarza czy trenera ma sens w plebiscytach popularności, gdy głosujący mogą wygrać odkurzacz albo ekspres do kawy. Ale co ma do powiedzenia w polityce emerytowana pływaczka? Albo reżyser, popularny czterdzieści lat temu?
Wbrew głupstwom, które wmawia nam brukowa prasa, polityka jest poważnym fachem, takim samym jak inne poważne zawody. Pomyłki lekarza czy inżyniera kosztują drogo, ale podobnie drogo kosztuje polityczne partactwo. Na szczęście większość wyborców postępuje rozsądnie i nie kieruje się złośliwą ochotą, aby sobie i własnemu państwu zrobić na złość. Bo jeżeli ktoś nie jest w stanie lojalnie współpracować w dużym ugrupowaniu i na własne potrzeby tworzy małą partyjkę, to znaczy, że nie ma kwalifikacji do ani do państwowej, ani międzynarodowej polityki.
Ryszard Terlecki