[2006.08.03] P³oæ w po³udnie gor±cego lata
Dodane przez Administrator dnia 03/08/2006 17:38:54
Lipcowe upa³y przypomnia³y mi pewn± przygodê, która przydarzy³a mi siê na pocz±tku lat dziewiêædziesi±tych nad jeziorem czchowskim. Te¿ by³ lipiec, i te¿ by³o wyj±tkowo gor±co. Z nieba la³ siê ¿ar. A ja, wraz z koleg± siedzia³em nad wod± obserwuj±c nieruchome sygnalizacyjne bombki, zwisaj±ce smutno na ¿y³kach. Ale zacznê od pocz±tku.
Oczywi¶cie na ryby wybrali¶my siê wczesnym ¶witem. Ju¿ o wpó³ do czwartek rano siedzieli¶my w samochodzie. By³o jeszcze szaro, ale gdy doje¿d¿ali¶my do Tropia robi³o siê coraz ja¶niej. Samochód zostawili¶my obok tamtejszego cmentarza. Przeszli¶my kawa³ek przez las wzd³u¿ wody i po dziesiêciu minutach znale¼li¶my siê na sympatycznej ³±czce. Miejsce by³o odwiedzane przez wêdkarzy, o czym ¶wiadczy³ drewniany pomost, kawa³ki ¿y³ek i ¶lady ogniska. Robili¶my ma³y obozik, zarzucili¶my po dwie gruntówki, rozpalili¶my niewielkie ognisko i zabrali¶my siê za przygotowanie ¶niadania. Oko³o pi±tej zaczê³y siê pierwsze brania. Do szóstej mieli¶my ju¿ piêæ ³adnych leszczy. Taki na trzydzie¶ci, trzydzie¶ci piêæ centymetrów. Po szóstej brania usta³y. Zza lasy wychyli³o siê s³oñce. Zapowiada³ siê skwarny, lipcowy dzieñ. Prawie bez wiatru, a na niebie ani jednej chmurki. Na szczê¶cie polanka by³a niewielka, a wokó³ by³ las, wiêc w najwiêkszy upa³ mogli¶my liczyæ na trochê cienia. O dziewi±tej zaczêli¶my dyskusjê na temat powrotu. Przecie¿ przez trzy godziny nie by³o ani jednego brania. I wtedy, na kiju kolegi bombka nerwowo poruszy³a siê, zadrga³a. Zadrga³a jeszcze raz i uderzy³a w kij. Kolega zaci±³. Po chwili w podbieraku mia³ ju¿ niewielkiego okonia. Okoñ nie by³ imponuj±cy (gdzie¶ pod dwadzie¶cia centymetrów), ale co najwa¿niejsze, od razu wróci³a chêæ do ³owienia. Szybko sprawdzili¶my przynêty na ka¿dym z zestawów. Zanêcili¶my jeszcze raz ³owisko i… czekali¶my na kolejne brania. Tymczasem brañ, oprócz tego jednego, okoniowego, nadal nie by³o. Tymczasem mija³a dziesi±ta, jedenasta. Robi³o siê coraz bardziej gor±co. Wreszcie przyrzekli¶my sobie, ¿e w po³udnie koñczymy. I wtedy wydarzy³o siê co¶, co pamiêtam do dzisiaj. By³o mo¿e piêtna¶cie minut przed godzin± dwunast±, gdy na moim kiju bombka delikatnie drgnê³a. Po chwili znieruchomia³a. Adrenalina zadzia³a pobudzaj±co. Serce zaczê³o biæ szybciej. Sta³em przy kiju i patrzy³em. Po paru sekundach bombka powoli, powoli zaczê³a pi±æ siê w górê. Gdy by³a przy samym kiju zaci±³em. Poczu³em charakterystyczny opór. – Mam – krzykn±³em stronê kolegi. Staraj±c siê nie dopu¶ciæ do luzu na ¿y³ce zacz±³em hol w kierunku brzegu. Ryba do¶æ szybo os³ab³a, ale ciê¿ar wskazywa³, ¿e nie by³ to jaki¶ drobiazg. – Daj podbierak – zawo³a³em do kolego. Zreszt± zupe³nie niepotrzebnie, bo ten widz±c co siê dzieje, sta³ tu¿ za mn± z podbierakiem w rêce. Wreszcie jakie¶ dwa metry od brzegu zobaczy³em grzbiet. Czy¿by leszcz? Leszcze nie s± zbyt waleczne. Nie to by³a p³oæ. Chyba najwiêksza, jak± kiedykolwiek z³owi³em. Mierzy³a trzydzie¶ci cztery centymetry. Po³akomi³a siê kilka bia³ych robaków. W gor±ce, lipcowe po³udnie.
Jakub Kleñ