[2014.03.07] Tusk korzysta z okazji
Dodane przez Administrator dnia 07/03/2014 19:19:42
Platforma z nadzieją patrzy na ukraiński kryzys. Dlaczego? Bo groźba rosyjskiej agresji w pobliżu naszych granic odwraca uwagę większości Polaków od nieudolności ekipy, która nie potrafi rozwiązać żadnego z gospodarczych czy społecznych problemów. Polityczny kryzys pozwala Tuskowi przybierać pozę męża stanu, który jest ważny przez sam fakt, że Polska leży po drodze z Europy na Ukrainę.
Oczekujemy wspólnego frontu wszystkich Polaków – grzmi Tusk i miałby rację, gdyby nie fakt, że o ten front żebrze dopiero wtedy, gdy sondaże pokazują dramatyczny spadek poparcia dla jego partii. A przez ostatnie lata Platforma zmarnowała dorobek polskiej polityki zagranicznej, wypracowany za prezydentury Lecha Kaczyńskiego, w zamian przyjmując postawę wysługiwania się możnym państwom Europy. Specjaliści od łaszenia się Niemcom i ubijania interesów z Rosją nawet nie zauważali kłopotów Ukrainy. Zwrócili uwagę na Kijów dopiero wtedy, gdy polała się krew i Niemcy wysłali Tuska w sondażowy objazd Europy. Tusk nic nie załatwił, a Sikorski wygłupił się w Kijowie, proponując ugodę z Janukowyczem. Jeszcze niedawno Protasiewicz, jeden z czołowych polityków Platformy, bredził o pokojowej nagrodzie Nobla dla Sikorskiego, a dziś – po pijackiej awanturze na lotnisku we Frankfurcie – jest pośmiewiskiem niemieckich mediów i może założyć klub upadłych gwiazd, razem z Chlebowskim, Drzewieckim (kto ich jeszcze pamięta), Schetyną czy Nowakiem (tym od zegarków). Najbliżsi kumple Tuska jakoś nie mają szczęścia do polityki.
Teraz gwiazdy Platformy będą kandydować do Parlamentu Europejskiego. To nic, że nie mają pojęcia o polityce zagranicznej, to nic, że słabo mówią nawet po polsku. Ekipa Tuska do Brukseli jedzie po diety, polskich interesów i tak bronić nie będzie, bo nie pozwolą na to Niemcy. Ukraina jest wygodna na czas kampanii, bo przesłania polską słabość, która jest dziełem rządu nieudaczników. Kiedyś twórcami polskiej polityki zagranicznej pod hasłem: nie-mamy-nic-ważnego-do-powiedzenia (pamiętna wypowiedź Sikorskiego na początku kryzysu w północnej Afryce) byli Geremek czy Bartoszewski, dziś Komorowski zaprasza na „konsultacje” w sprawie Ukrainy takie tuzy intelektu jak Siwiec czy Palikot. A Tusk trenuje przed lustrem groźne miny pod adresem Rosji, w nadziei, że w ten sposób uratuje się przed wyborczą katastrofą.
Polska ulokowała się w takim miejscu Europy, że prędzej czy później znów znajdzie się na przeciągu historii. Jeżeli nie będzie wówczas silnym państwem, to może na lata utracić swoją szansę rozwoju, a nawet (jak to już nieraz bywało) stracić niepodległość. Ale czy Graś, Arłukowicz albo Bieńkowska wyglądają na takich, którym zależy na polskim państwie?
Nie dajmy się oszukać. Za cenę utrzymania się przy władzy, ekipa Tuska gotowa jest dzisiaj rozmawiać nawet z Jarosławem Kaczyńskim. Straszenie wojną o Krym pozwoli jej odzyskać polityczną inicjatywę, nawet jeżeli pozbawiona wojska Polska nie jest ani partnerem dla NATO, ani potencjalnym oparciem dla Ukrainy. Tusk będzie dużo mówił o ratowaniu pokoju, ale tym ratowaniem zajmą się inni, którzy dysponują odpowiednimi argumentami. Więc bądźmy czujni, bo korzystając z ukraińskiego kryzysu Platforma będzie chciała wmówić wyborcom, że jej kandydaci jadą do Brukseli nie tylko po to, żeby podreperować swoje prywatne dochody.
Ryszard Terlecki