[2014.01.23] Marzenia o Eurolandzie
Dodane przez Administrator dnia 23/01/2014 19:45:45
Kto pojedzie reprezentować Polskę w Parlamencie Europejskim po majowych wyborach? Czy będziemy się wstydzić ekipy, występującej w imieniu Polaków? Czy zgodzimy się na to, że polscy posłowie będą pośmiewiskiem europarlamentu, obiektem żartów międzynarodowej prasy i lekceważenia ze strony polityków innych państw?
Czy wyborcu dadzą się nabrać? Partie, które nie mają szans przekroczyć progu pięcioprocentowego progu wyborczego, ale które wmawiają wyborcom, że takie szanse są w zasięgu ich możliwości, licytują się w pomysłach na wystawienie kogokolwiek, kto mógłby liczyć na głosy zdezorientowanej publiczności. Aktorzy, piosenkarze, sportowcy, różne dziwadła życia społecznego i publicznego, pojawią się na tych listach, chociaż nie mają pojęcia o problemach, które rozstrzygane są w Brukseli. A Polsce w europarlamencie nie potrzeba pajaców i przebierańców, ale kompetentnych polityków, którzy będą twardo bronili polskich interesów. Także ci politycy, dla których ważniejsze są występy w polskiej telewizji, niż praca w brukselskich komisjach i na sesjach, a którzy dla przedłużenia europejskich wynagrodzeń zrobią teraz wszystko, żeby zapewnić sobie kolejne pięć lat wakacji, przepychają się jeden przez drugiego w nadziei, że jednak uda się im oszukać wyborców.
Będziemy więc mieli na listach Ziobrę, Kowala, czy Kurskiego, jako weteranów europejskich wojaży, ale także np. Kutza, którego występy w sejmowej komisji kultury w poprzedniej kadencji, uważałem za kompromitujące polski Parlament.
Inne partie szukają innych rozwiązań. Lewica wystawi paru emerytów PZPR i bezpieki, odkurzonych aparatczyków, o których karierach decydowała niegdyś Moskwa. Obok nich o fotele w Brukseli walczyć będą młodsi adepci postkomunizmu, gotowi w europarlamencie wspierać międzynarodowe lewactwo. Z kolei ludowcy wystawią wszystko co mają, całe partyjne kierownictwo, żeby tylko przed samorządowymi czy parlamentarnymi wyborami móc się przechwalać, że też posiadają własnych europosłów. Za rządowe posady sprzedali wieś, nie mają już gdzie wrócić, polityka jest dla nich jedynym zabezpieczeniem stare lata.
Znacznie mniej problemów ma Platforma, która nie spodziewa się nadzwyczajnego wyniku, ale do Europy wyśle ministrów, którzy nie sprawdzili się w swoich resortach i teraz odpoczną z dala od zainteresowania krytyki i prokuratury. O wyjazd będzie też zabiegać były wicepremier, podobno i premier rozważa taką możliwość. Szkoda że prezydent nie wybiera się kandydować.
Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swoje listy w końcu lutego. Nie będzie na nich celebrytów, ani telewizyjnych chałturników. W Brukseli trzeba upomnieć się o prawa państw narodowych, ograniczyć wszechwładzę eurobiurokratów, przywrócić wewnętrzną demokrację. Ale przede wszystkim trzeba pilnować, żeby Polska, którą wciąż jeszcze rządzi ekipa Tuska, nie była spychana na margines we wszystkich ważniejszych sprawach i nie pozwalała się traktować „jak biedna panna bez posagu” – jak to powiedział jeden z „autorytetów” Platformy. Polska musi wrócić do europejskiej polityki i odgrywać rolę, na jaką zasługuje z racji położenia, wielkości terytorium, liczby ludności, a także potencjału gospodarczego i społecznego. Kutz czy Ziobro tego nam nie zapewnią.
Ryszard Terlecki